Plany łóżkowe

Kapliczki występują na moich zdjęciach dosyć często. Lubię bardzo ten klimat, szczególnie na odludziu, z dala od zabudowań, przy polnych drogach.

Jeżdżąc po okolicy widziałem juz różne rzeczy z nimi związane – wyciananie sąsiadujących starych drzew, sadzenie ohydnych tui w ich pobliżu, ale to co zobaczyłem wczoraj przebiło wszystko.

Pod starą urokliwą kapliczką została postawiona sofa. Ja rozumiem, że to z pewnością prywatna własność i każdy może sobie robić tam co chce, ale… no nie wiem, może ze mną jest coś nie tak, ale zrobiło mi się wręcz smutno na taki widok. Aż nie chce wiedzieć jakie plany ktos ma związane z tym łóżkiem 🙂

Kontemplacja na bezdrożach

Piątek. Po południu było co prawda sporo chmur wysokiego piętra, ale tak naprawdę to nie zawsze zwiastują one kolorowy zachód słońca. Jechałem na rower, więc wziąłem ze sobą na wszelki wypadek aparat. Po kilku kilometrach, im bliżej słońce miało do horyzontu, niebo zaczęło przybierać coraz to piekniejsze barwy.

Jednak najpiękniej miało być dopiero po zachodzie. To wtedy niebo dosłownie zapłonęło czerwienią i pomarańczem. W te pędy zjechałem na jakowąś polną drogę, z dala od zabudowań, aby to tam kontemplować ten oszałamiający widok.

Najpiękniejszy moment

Żeby już tak na dobre przepędzić zimę, bo już od jutra mają być temperatury dwucyfrowe na plusie, wrzucam ostatnią fotkę, na której leży śnieg. Zrobiłem je w ubiegłą niedzielę. Urzekło mnie to niesamowite światło muskające swoimi pierwszymi porannymi promykami najwyższe partie pagórków i oczywiście księżyc, który chylił się ku horyzontowi.

Widok może zwyczajny i wiele takich dookoła, ale dla mnie urzekający i hipnotyzujący. Najpiękniejszy moment poranka i chyba całego dnia.

Lubię świeży

W weekend napadało go sporo. I od razu zaczął się topić. U mnie jeszcze go sporo zostało, a nawet którejś nocy dosypało. Jedni się cieszą, inni niespecjalnie. Ja lubię i to bardzo śnieg świeżo napadany. Ale tylko dlatego, że lubię go fotografować, kiedy jest jeszcze bielutki i nie popsuty śladami zwierząt i ludzi. Później może się już topić.

Na zdjęciach pokazywany już tutaj sobotni poranek, tuż po zakończeniu opadów. Poza nielicznymi śladami zwierzyny to moje były te pierwsze 😉 Miękki i lekki, jakbym chodził po pierzu, a nie po sniegu.

Lubię kałuże

Jak zima jest z dodatnimi temperaturami, to musi być błotko. A jak jest błotko, to są i kałuże. A jak są kałuże, to fajnie odbija się w nich niebo. A jak niebo jest kolorowe, to i kałuże stają się kolorowe. Więc możecie myśleć o mnie co chcecie, ale ja tam lubię kałuże 🙂

Trudne okoliczności

Chyba nie można narzekać, bo w ciągu ostatnich trzech tygodni mieliśmy sporo kolorowych wschodów słońca. Inną kwestią pozostaje to, że nie każdy z nich miałem możliwośc fotografować. Mimo iż zima przez ten czas była bezśnieżna udało się jednak zrobić kilka fajnych fot, głównie dzięki temu bajecznemu niebu.

Poniższe powstały w prawie trzy tygodnie temu podczas bardzo wietrznego poranka. Wiatr wywracał statyw wbity w ziemię, a fotografem szargał na prawo i lewo. Nie chciało się ruszać z domu ani brnąć w błocie, ale na tym to właśnie chyba polega – być gotowym do fotografowania mimo nawet niesprzyjających okoliczności.

Strach doinwestowany

Miałem na oku ten, jak mi się wydawało mocno doiwestowany (porządny kask i kurtka motocyklowa niczego sobie) strach. Nie sądzę, aby był zrobiony na przysłowiowe wróble, ale prędzej właśnie na sarny, czy dziki.

Coś musiało jednak spowodować, że sarna nie dała się nabrać na ten numer. Najprawdopodobniej był to brak spodni, bo do tej pory nie widziała człowieka o jednej drewnianej nodze. Być może brak butów, no bo przecież jest zima i na bosaka to raczej nikt (poza niektórymi wyjątkami) nie lata. Może w końcu były to puste butelki z wodą, bo kto o zdrowych zmysłach idzie w pole z zakupami…

Suma sumarum – strach na sarny jest jednak do poprawy. Moje zdjęcie jest na to dowodem, a ta uciekająca na zdjęciu numer trzy, ucieka przede mną, nie przed motostrachocyklistą.

Trzeba splądrować

Późna jesień też może zachwycać. Resztki liści na drzewach, poranne mgły i nieśmiałe promienie wstającego słońca potrafią namalować cudne obrazki. Niewysokie, ale liczne pagórki Pogórza Strzyżowskiego są bardzo malownicze, zwłaszcza te w miejscowości Pstrągowa. Czasami odnoszę wrażenie, że tej tylko miejscowości powinienem poświęcić kilka miesiący na „zeksplorowanie” jej wszerz i wzdłuż. I taki mam plan na przyszły rok, jeśli tylko zdrowie pozwoli 😉

FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT STRZYŻOWSKI PSTRĄGOWA POGÓRZE STRZYŻOWSKIE PORANEK JESIENNE KLIMATY

Pierwszy śnieg lubi się fotografować

Symboliczny śnieg spadł w mojej okolicy, ale nie tylko on – padający deszcz spowodował gołoledź. Na szczęście do dzisiaj służby ogarnęły drogi i mogłem pojechać na choćby krótki spacer po moich ścieżkach.

Słońce nie było łaskawe, świeciło tylko chwilkę, później niebo zasłoniły chmury, ale pierwszy śnieg chce się fotografować w nie ważne jakiej pogodzie. Zatoczyłem niewielkie kółko (na ile pozwoliło znów dające się we znaki kolano) i postarałem się wyszukać kilka kadrów.

FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI ZAGORZYCE WIERZBY ŚNIEG ZIMOWA POGODA MRÓZ

Dom na odludziu

Co łączy te trzy zdjęcia… Oprócz cudownego światła i jesiennego klimatu, na wszystkich są domy w miejscach, gdzie wiele z nas być może chciałoby zamieszkać. Kawałek, ale nie za duży od cywilizacji, a co za tym idzie cisza i spokój. Możliwość obcowania z przyrodą zaraz po wyjściu z domu. Las i pola o rzut beretem. Zamiast odgłosu miasta, samochodów – szczekanie kozła sarny, świergot ptaków, być może wycie wilka.