Dziś trzecia, ostatnia porcja zdjęć z poniedziałkowej konwekcji. Tym razem prezentuję zdjęcia zrobione już po zachodzie słońca, kiedy światło naszej gwiazdy sięgało już tylko szczytów chmur. A chmury były bardzo malownicze.
Wczoraj, jak co rano niespiesznie jechałem sobie do pracy. Lubię wyjechać wcześniej, żeby bez pośpiechu móc przy okazji podziwiać poranne krajobrazy. W pewnym momencie zauważyłem ciemniejszą chmurę, która z każdym kilometrem wyglądała coraz groźniej, aż… ukazała się potężna chmura szelfowa. Co ciekawe, nie było ani jednego wyładowania, tylko przez chwilę padał sobie spokojnie deszczyk.
Na pierwszy obrazek trafiłem któregoś ranka. Mgła i niskie słońce – tak powstały okazałe promienie, które jakby wyłaniały się z dziury w drzewie. Drugie zdjęcie powstało chwilkę przed burzą, kiedy słońce znalazło sobie małą dziurkę w chmurach i zerknęło, co się dzieje na ziemi.
FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT STRZYŻOWSKI FOTOGRAFIA KRAJOBRAZOWA PROMIENIE MGŁA NIEBO SŁOŃCE
Czasami lubię sobie wycelować długą ogniskową we wschodzące słońce. Tak było ii tym razem. Sami zobaczcie jak bardzo refrakcja atmosferyczna potrafi zniekształcić słońce.
Na czym polega zjawisko refrakcji atmosferycznej – jest ono wywołane przez specyfikę naszej atmosfery, która różni się gęstością, ciśnieniem, wilgotnością i temperaturą w całym pionowym profilu. Z tego powodu na różnych poziomach dochodzi do refrakcji światła, czyli ugięcia promieni słonecznych docierających do powierzchni Ziemi. Doskonale to widać w czasie nietypowego gradientu temperatury w pobliżu powierzchni, a także w odwrotnej sytuacji w przypadku występowania inwersji. W takich przypadkach można zobaczyć wprowadzające w błąd obrazy odległych obiektów wydających się jako większe, mniejsze, rozciągnięte, pływające lub zniekształcone. Jednym z przykładów takiego efektu jest Fata Morgana [źródło: DobraPogoda24].
Zdjęcia zrobiłem w sobotę rano, 15 sierpnia.
FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT STRZYŻOWSKI FOTOGRAFIA KRAJOBRAZOWA SZUFNAROWA SŁOŃCE PORANEK ŚWIT
Jak żyję takich cudów nie widziałem. Wczorajsza wieczorna burza podświetlona światłami miasteczka.
Wczoraj wieczorem po weekendowych wojażach fotograficznych złamało mnie spanie. Co za fuks, że w porę się obudziłem. Było po dwudziestej, a nad okolice zmierzała burza. Nie minęło dwadzieścia minut, a byłem na punkcie obserwacyjnym. Trzeba było jeszcze chwilę poczekać, a w moją stronę zmierzała chmura szelfowa. Robiło się coraz ciemniej, a chmury podświetlały światła Sędziszowa Młp. Później wszystko działo się już bardzo szybko. Poniżej załączam najciekawsze fotki. Przyznacie, że widoki jak z filmu katastroficznego.
Późny wieczór i burza przechodząca kilkadziesiąt kilometrów ode mnie. Spróbowałem zasadzić się z aparatem i udało się złapać kilka efektownych piorunów.
Jak od pięciu lat fotografuję zjawiska pogodowe, to takich chmur dotąd nie miałem okazji podziwiać. Chmury mammatus, przypominające zwisające worki lub wręcz wymiona w całej swojej okazałości.
Takiego widoku się nie spodziewałem. Tak naprawdę chciałem pojechać na pole facelii porobić kilka fotek, ale to co zobaczyłem wyjechawszy na wzniesienie przerosło moje wszelkie marzenia i oczekiwania. Pomyślałem – skoro teraz tak to wygląda, co będzie za godzinkę w okolicach zachodu słońca? I nie myliłem się, sami zobaczcie.
Kolejny dzień z burzami i kolejna widowiskowa chmura szelfowa.
Tym razem gościnne występy w okolicy Rzeszowa. Przyznaję się bez bicia – jestem tak uzależniony od fotografii, że żeby zrobić te zdjęcia musiałem cichaczem wymknąć się z imprezy komunijnej. Kiedy po powrocie wyszło to na jaw, to nawet o dziwo nikt nie był zdziwiony moim zniknięciem i wszyscy się domyślili gdzie i po co zniknąłem 🙂 Ale naprawdę było warto, bo szelf był bardzo widowiskowy.
Co za emocje dzisiejszego popołudnia. Na moich oczach utworzył się szelf na zderzeniu trzech chmur opadowych.
Od dłuższego czasu obserwowałem na radarach zbliżające się chmury opadowe, z których nie padł ani jeden piorun. Napływały z trzech stron – południa, południowego wschodu i południowego zachodu. Bez nadziei na ciekawe zdjęcia pojechałem w teren, a tam po chwili byłem świadkiem tworzenia się szelfu. Zaczęło mocno wiać i grzmieć. Zrobiłem pierwszą fotę i odjechałem kilka kilometrów przed kierunek przesuwania się burzy (zdjęcia 2, 3 i 4). Po kilku fotach postanowiłem jeszcze bardziej wyprzedzić tworzącą się komórkę i tak oto powstało zdjęcie nr 5.
Dzisiaj burzowy dzień i liczyłem, że któraś z nich przejdzie w okolicy. Niestety, a może na szczęście burze ominęły moją okolice bokiem, ale na osłodę udało się złapać kilka ciekawych chmur opadowych.