Lampion

Kiedy pogoda taka jak za oknem i trzeba siedzieć zamkniętym w czterech ścianach (bo u mnie od rana pada), pozostaje powspominać ostatnie dni meteorologicznej zimy. Zimy, która już powoli zaczynała robić się wiosną. Jeśli chodzi o temperaturę i bezchmurną pogodę.

Kilka brzóz, a między nimi krzyż. Pokazywałem je zresztą dokładnie trzy dni temu. Tym razem fotka z innego miejsca. Z większej odległości, stąd nietypowa perspektywa z dużym wschodzącym słońcem. Wystarczyło ustawić się z aparatem w odpowiednim miejscu i tak oto powstał poniższy lampion.

Mogę się dzielić

Tym razem ani nie na rowerze, ani nie na nogach. Jeździłem wieczorową porą po okolicy samochodem i raz po raz zerkałem w stronę zachodu. Nad samym horyzontem było sporo chmur i nie wiedziałem, czy pozostaną szare, czy może nabiorą koloru.

I co? Kilkadziesiąt minut po zachodzie zaczęło nagle robić się czerwono. Ognista czerwień aż rażąca w oczy pojawiła się tuż nad horyzontem. Trwało to krótką chwilę i z powrotem zrobiło się szaro. Jak to dobrze, że wymyślono aparaty cyfrowe. Tymi najcudowniejszymi momentami dnia, wieczoru, mogę się podzielić z Wami.

Zawsze pamiętam

Nawet te kilka kolorowych chmurek sprawia, że czas zachodu słońca jest wyjątkowy. Ja czekam zawsze z utęsknieniem na ten moment i staram się, jeśli nie być w plenerze, to mimo wszystko choćby zerknąć w stronę zachodniego horyzontu. Sprawdzić jak jest dzisiaj. Czy słońce pomaluje nieboskłon, czy nie przebije się przez chmury. A jeśli niebo jest czyste, czy przypadkiem nie pojawi się jakiś zagubiony obłoczek, aby zabarwić się na złote lub pamarańczowe barwy. Zawsze o tym pamiętam.

Wszystko się zgrywa

Lubię upatrzeć sobie taki kadr, gdzie kilka elementów sporo od siebie ddalonych zgrywa mi się w całość. Tutaj jest to drzewo oddalone ode mnie o pół kilometra, dalej kaplica o 2,3 kilometra i kościół o 2,7 kilometra. No i słońce oddalone o 149 milionów kilometrów. W ciasnym kadrze ogniskowej 400 mm tworzy to jedną spójną całość.

Czy można sobie wymarzyć cudowniejszy widok? Każdy woli co innego. Dla mnie ten magiczny kadr z pewnością jest do powtórzenia, ale dopiero we wrześniu. Wtedy znów słońce będzie zachodziło w tych okolicach. Pewnie będą zupełnie inne warunki na niebie, na drzewie będą liście. Ja będę z ciągle taką samą pasją stał tam na polu i z niecierpliwieniem wyczekiwał podobnego widoku.

Tatry ze Szkodnej | 18.03.2023

W sobotni wieczór niebo było niby czyste, ale wisiało nieco wysokich chmur. W powietrzu unosiła się lekka wilgoć. Ja fotografowałem sobie zachód słońca, ale pomyślałem że warto sprawdzić, czy widać Tatry.

Słońce zaszło dwadzieścia minut temu. Podjechałem na punkt widokowy i owszem były. Nie była to widoczność żyleta, ale pomyślałem że skoro jestem, zrobię zdjęcia i to był strzał w dzisiątkę. Niby przeszkadzające obłoki i wilgoć stworzyły niepowtarzalnie klimatyczne kadry. Jak fotografowałem je już dziasiątki razy, to takiej fotki jeszcze nie mam.

Tatry ze Szkodnej | 18.03.2023
Tatry ze Szkodnej | 18.03.2023

Kontemplacja na bezdrożach

Piątek. Po południu było co prawda sporo chmur wysokiego piętra, ale tak naprawdę to nie zawsze zwiastują one kolorowy zachód słońca. Jechałem na rower, więc wziąłem ze sobą na wszelki wypadek aparat. Po kilku kilometrach, im bliżej słońce miało do horyzontu, niebo zaczęło przybierać coraz to piekniejsze barwy.

Jednak najpiękniej miało być dopiero po zachodzie. To wtedy niebo dosłownie zapłonęło czerwienią i pomarańczem. W te pędy zjechałem na jakowąś polną drogę, z dala od zabudowań, aby to tam kontemplować ten oszałamiający widok.

Wschód Księżyca | 18.03.2023

Czwarta rano to pora nieludzka, zwłaszcza w sobotę. Wstałem jednak z początku niechętnie i pojechałem w teren. Zimny wschodni wiatr nie uprzyjemniał czekania na wschód Księżyca. A musiałem tam spędzić kilkadziesiąt minut. Zawsze wolę jednak być na miejscówce wcześniej.

Czekałem i czekałem, aż przed piątą nad horyzontem pokazał się piękny rogalik. Ja jednak czekałem dalej, aż widoczna w 17 procentach tarcza Księżyca narysuje w moim kadrze żagiel przypięty do odległego o dokładnie 1130 metrów trzydziestometrowego krzyża.

Udało się zrealizować plan, a długa ogniskowa, odpowiednia perspektywa i cierpliwość pozwoliły mi uzyskać ten nieprawdopodobny dla niektórych efekt dużego Księżyca.

Wschód Księżyca | 18.03.2023
Wschód Księżyca | 18.03.2023
Wschód Księżyca | 18.03.2023

Najpiękniejszy moment

Żeby już tak na dobre przepędzić zimę, bo już od jutra mają być temperatury dwucyfrowe na plusie, wrzucam ostatnią fotkę, na której leży śnieg. Zrobiłem je w ubiegłą niedzielę. Urzekło mnie to niesamowite światło muskające swoimi pierwszymi porannymi promykami najwyższe partie pagórków i oczywiście księżyc, który chylił się ku horyzontowi.

Widok może zwyczajny i wiele takich dookoła, ale dla mnie urzekający i hipnotyzujący. Najpiękniejszy moment poranka i chyba całego dnia.

Aparat otworzył mi oczy

Nie wiem, jak to możliwe, że wcześniej kiedy byłem sporo młodszy w ogóle nie zwracałem uwagi na niebo o wschodzie czy zachodzie słońca. Tyle straconych lat, tyle przegapionych widoków…

No, może nie do końca tak jest. Wtedy miałem inne zainteresowania, a te czasem się zmianiają. Zmienia się podejście do życia, a w moim przypadku zakup aparatu fotograficznego wiele lat temu otworzył mi oczy. Najpierw na świat makro, a po jakimś czasie na krajobraz mojej najbliższej okolicy oraz na to co dzieje się na niebie rano, wieczorem, podczas burz i dynamicznej pogody.

FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI CZARNA SĘDZISZOWSKA ŻWIROWNIA PORANEK ŚWIT WSCHÓD SŁOŃCA CZERWONE KOLORY NA NIEBIE

Przygoda z jeleniami

Jest już po południu, sobota, okolice czternastej. Na chwilę przestaje padać deszcz, więc nie zwlekając wsiadam w auto i jadę do lasu. Zew natury wzywa! Po kilkuset metrach spaceru zaczyna znowu padać i to nie tylko deszcz, ale i śnieg. Nawet nie liczę na spotkanie dzikiego zwierza, bo one odmiennie do mnie pewnie taką pogodę wolą spędzać drzemiąc w krzakach.

Nie odpuszczam. Słyszę trzaski po mojej prawej. Zatrzymuję się i czekam. Dostrzegam je – stado składające się z kilku jeleni i łań. Biegną równolegle do mnie. Nie spieszą się. Co raz zatrzymują i patrzą w moją stronę. Krzaczory uniemożlwiają zrobienie zdjęcia.

Zaczynam biec równo z nimi. Kolano mówi, że to nie jest dobry pomysł, ale kto by go słuchał, mimo że głośno trzeszczy. Dobiegam do przecinki w ostatniej chwili. Jelenie przebiagają, ale… ostatnie osobniki zainteresowane widokiem zbłądzonego, zziajanego świra zatrzymują się i patrzą w moją stronę! Jedna fota, druga, trzecia, piętnasta. Mamy to! Wtem… dróżką nadjeżdża… nie mniej przemoczony ode mnie rowerzysta. Tego widoku już nie zdzierżyły, popędziły dalej przed siebie.

FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI KRZYWA JELENIE LAS