Wylądował obok

Wyobraźcie sobie to. Jest jakiś czas po świcie. Słońce dziś długo nie mogło pokonać chmur. To chowało się, to wychodziło. Jest cisza jak makiem zasiał. Słychać jedynie świergot ptaków i rechot żab. Gdzieś w okolicy jest bajorko.

Chłonę ten spokój całym sobą. Delikatnie naciskam na pedały roweru, aby nawet jednym dźwiękiem nie zburzyć tego nastroju. Podświadomie wstrzymuję oddech, kiedy tuż obok na pokrytej rosą łące ląduje bocian.

Nawet najostrożniejsze zwierzę podczas łowów nie jest tak cicho jak ja w tej chwili. Nie mogę go spłoszyć. Zatrzymuję rower, wyciągam aparat i robię jedną fotkę. Sprawdzam, czy wyszła ostro, chowam aparat i stoję jeszcze kilka minut, zanim bociek nie pójdzie w swoją stronę w poszukiwaniu czegoś na śniadanie.

Tuż po opadach

Jak to się stało, że ja tędy jeszcze nie jechałem rowerem… Zaledwie dziesięć kilometrów od domu równiutki asfalt pośród pól, skąd rozciąga się wspaniały widok na okolicę. Gdzie nie spojrzeć można podziwiać sąsiednie pagórki z polami, drogami, lasami i porozrzucanymi zabudowaniami.

Ja oniemiałem na ten widok, tym bardziej, że światło było cudowne. Popołudniowa pora, tuż po opadach deszczu wyzierało nieśmiało zza chmur słońce. Koniecznie muszę się tam jeszcze wybrać podczas bezchmurnego świtu. Przy najbliższej okazji.

To oni go obudzili!

Słońce to dopiero co wyglądało zza horyzontu. Poranny spacer, kiedy jeszcze wszyscy śpią pomaga zebrać nieco energii na cały dzień. A przy okazji można spotkać to i owo.

Tym razem spotkałem tych oto jegomości. Jeden chyba dopiero na mój widok się obudził. Dziwne, bo szedłem na palcach. Siadł i zapozował. Potem zerknął w lewo, co robią jego ziomkowie. A ci bawili się w berka. Wiem! To oni go obudzili, nie ja!

Wesołych Świąt!

(D)bobra robota

Zastanowiło mnie, że na strumyku, gdzie zawsze ledwo sączyła się woda, teraz jest jej po brzegi. Co prawda ostatnio były dość obfite opady deszczu, ale żeby aż tyle…? Podążyłem w dół strumyka i sprawa szybko się wyjaśniła. To bobry postanowiły zrobić dobrą robotę i zatrzymać nieco wody w okolicy.

Mam tylko nadzieję, że jak było z innymi tamami w powicie, tej nikt nie zburzy, bo tu na skraju lasu, podmokły teren nie powinien nikomu przeszkadzać, a dzięki niemu sprowadzą się tu może ptaki i inne zwierzęta lubiące moczary.

Cierpliwości

Padało całą noc i nadal chwilami prószy. Mam mieszane uczucia, bo z jednej strony widoki są przepiękne, ale z drugiej, prawie cały styczeń spędziłem już na rowerze, a tu od nowa biało. Mało tego zapowiadane są tęgie mrozy. No cóż, pogoda nie może dogodzić wszystkim naraz. Teraz ci co lubią śnieg się cieszą, ale przyjdzie i pora na tych, co z utęsknieniem czekają na wiosnę. Tylko cierpliwości.

Doznanie estetyczne

Wydaje się, że jest cisza i spokój. NIc bardziej mylnego. Wiało wtedy jak diabli, tak że człowiek nie słyszał własnych myśli. Przewracało statyw i całego człowieka. Widać to po falach, które i tak nieco wygładził długi czas naświetlania zdjęć.

To wszystko nic. Kolory, które się pojawiły (jeszcze przed wschodem słońca) pozwoliły szybko zapomnieć o niesprzyjających okolicznościach, musiałem się skupić na tym, żeby nie zdmuchnęło mnie do wody i wbijać stayw w błotko, żeby nim nie chwiało. Spektakl trwał niedługo. Kilka minut. Potem zrobiło się buro, ale moje serce było bogatsze o kolejne doznanie estetyczne 😉

FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI CZARNA SĘDZISZOWSKA PORANEK ŚWIT,WODA JEZIORO ŻWIROWNIA

Nocne spacery

Jest już noc, -2° C i całkowity brak wiatru. Leżacy śnieg i niskie zachmurzenie odbijają światło latarń nawet kilka kilometrów od miasteczek i wsi. Można sobie w spokoju spacerować brnąc przez śnieg.

W jednych miejscach jest go mniej, w innych wiatr zrobił zaspy. Idąc w półmroku można znienacka zapaść się w śniegu po kolana. Ale to nic takiego, przypominają się tylko dziecięce lata i beztroskie zabawy na śniegu.

Nie no, przesadziłem, musiałem trochę uważać, bo na ramieniu taszczyłem statyw z apratem. Zdjęcia w takich warunkach mają zupełnie niepowtarzalny klimat. Odkrywają to, co nie do końca widoczne gołym okiem.