Sobotni wieczór. W ostatniej chwili przypominam sobie o wschodzie Księżyca. To nic, i tak na miejscu jest grubo przed czasem. Księżyc wyłania się zza wzniesienia, kiedy jest już 2-3° nad horyzontem.
Ten widok nigdy mi się nie znudzi oraz ta niepewność, czy wyjdzie, czy przeszkodzą mu chmury. Dziś było co prawda bezchmurnie, ale zawsze jest ta nutka niepokoju, czy dobrze wybrałem miejscówkę. Miałem sporo miejsca do przemieszczania się, stąd kilka różnych ujęć.



