Świadek piękna

Co to był za poranek! Mimo iż widowisko trwało zaledwie kilka minut, nie zapomnę go długo.

Układ chmur w prognozach wskazywał na możliwość spektakularnego wschodu słońca, ale ja choć nikt mi pewnie nie uwierzy, naprawdę jestem strasznym śpiochem i nie miałem w planie wstawać! Obudziłem się jednak o piątej i pierwsze co to przewróciłem na drugi bok do dalszego spania.

Przebiegła mi jednak przez głowę myśl, że to musi być znak, więc wstałem i pojechałem gdzie trzeba. Tak oto byłem świadkiem tego przepięknego pokazu natury.

Plany łóżkowe

Kapliczki występują na moich zdjęciach dosyć często. Lubię bardzo ten klimat, szczególnie na odludziu, z dala od zabudowań, przy polnych drogach.

Jeżdżąc po okolicy widziałem juz różne rzeczy z nimi związane – wyciananie sąsiadujących starych drzew, sadzenie ohydnych tui w ich pobliżu, ale to co zobaczyłem wczoraj przebiło wszystko.

Pod starą urokliwą kapliczką została postawiona sofa. Ja rozumiem, że to z pewnością prywatna własność i każdy może sobie robić tam co chce, ale… no nie wiem, może ze mną jest coś nie tak, ale zrobiło mi się wręcz smutno na taki widok. Aż nie chce wiedzieć jakie plany ktos ma związane z tym łóżkiem 🙂

Wyprawa udana

Pogoda wczoraj była swoistą mieszanką. Na przemian ciemne chmury i opady śniegu, a od czasu do czasu przebijające się słońce. Temperatura w okolicy zera stopni i do tego solidny wiatr. Pogoda idealna na przejażdżkę rowerową.

Wyryszyłem ze słońcem, potem nadeszły ciemne chmury i burza śnieżna, a na koniec nad horyzontem pojawiły sie kolory zachodu. Co z tego, że po powrocie nie czułem palców u stóp, a te u dłoni tylko co drugi. Liczy się uśmiechnięta od ucha do ucha gęba i już nie mogę się doczekać kolejnych tak udanych wypraw.

Zachód Księżyca | 25.03.2023

Zaszedł przedwcześnie. Za chmury. Tak przeczuwałem i wybrałem się na miejsce sporo wcześniej, a i tak zdążyłem w ostatniej chwili, aby zrobić zdjęcie. Księżyc oświetlony w 20% udało się złapać 4° nad horyzontem.

Plan był taki, że sfotografuję go na dłuższej ogniskowej tuż nad widocznym na horyzoncie kościołem. Czekałem jeszcze w nadziei, że znajdzie sobie dziurkę w chmurach i pokaże się niżej. Niestety. Nie rozpaczam, bo takie zdjęcie też jest fajne 🙂

Tego nie zapomnę.

Wczoraj była tęcza po konwekcji, a dzisiaj pokażę jak to wyglądało zanim zaczęło padać. Smugi opadowe nad horyzontem – widok dla mnie zawsze tak samo wbijający w ziemię. Mogę na to patrzeć bez końca. NIby zwyczajny widok, ale dla mnie wręcz hipnotyzujący.

Wiadomo, że lada chwila deszcz dojdzie do mnie. Czy zdążę uciec do samochodu przed ulewą? Czy piorun nie uderzy gdzieś obok. Przecież wysoki metalowy krzyż stojący na wzgórzu i kilkanaście mniiejszych mogą ściągać wyładowania. To jest jednak silniejsze ode mnie. Do tej pory odpukać tylko dwa razy zdarzyło się, że piorun uderzył tak blisko, że dosłownie drżała ziemia. Tego nie zapomnę do końca życia 🙂

A po burzy – tęcza

Wczorajszy dzień miały miejsce pierwsze poważniejsze konwekcje w mojej okolicy. Po południu nadchodził front z deszczem i burzami. Pierwsze wyładowania i pierwsze chmury burzowe. Jednak chciałem pokazać to, co wydarzyło się po tym wszystkim.

Otóż na niebie pojawiła się cudownie wyraźna tęcza. Deszcz jeszcze padał, a ta już pięknie „świeciła” na ciemnym niebie! Fantastyczny widok na początek wiosny. Widok, który potrafi pozytywnie naładować na kolejne dni.

FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI PODLASEK TĘCZA

Pamiątka rowerowa

Środa, pierwszy (a może drugi) dzień wiosny, była kolejnym dniem z dwucyfrową temperaturą. Dopiero samym wieczorem miałem możliwość wsiąść na rower. Spieszyłem się, bo zaraz miał być zachód słońca. Chciałem dojechać na jakieś bezludzie, aby tam nacieszyć się tym widokiem.

Oczywiście powstało kilka pamiątkowych zdjęć. Kiedy jadę specjalnie w celu fotografowania, zabieram statyw i lepszy sprzęt. Na rowerze wożę stary aparat i pstrykam zdjęcia z ręki. Nie zależy mi wtedy na mega ostrych, dopieszczonych zdjęciach, ale o to by oddać nastrój chwili. Mieć pamiątkę po swoich wyprawach, wrócić do nich za jakiś czas, wspomnieć nastrój, emocje, ciszę…

Nałóg pozytywny

Ponieważ nie mam chwilowo czasu na fotograficzne polowanie na wschody i zachody słońca, bo rano śpię, aby zyskać siły na rower, a wieczorem umieram po wyczerpujących wyprawach, dziś wrzucam kilka fotek zrobionych telefonem podczas owych wypraw.

Swoje wycieczki staram się planować mało uczęszczanymi drogami. Kosztuje to trochę czasu nad mapami, ale udaje się odkryć twarde wyasfaltowane drogi prowadzące bardzo widowiskowymi terenami, z dala od cywilizacji, gdzie samochody nie jeżdżą w ogóle, albo bardzo rzadko. Może kiedyś zjadę z asfaltu na polne drogi i do lasu, ale to jeszcze na pewno nie teraz 🙂

Na tych bocznych nieuczęszczanych drogach czuję się najlepiej. Wtedy liczy sie tylko tu i teraz i często okazuje się, że zaplanowana trasa jest za krótka, bo mimo, że dupa boli, nogi odmawiają posłuszeństwa, w żołądku burczy z głodu, a bidony puste, chce się jechać dalej, aby ten stan się jeszcze nie skończył.

W Bieszczadach najpiękniej w czerwcu

Plan był taki, żeby w tym roku w końcu pojechać w Bieszczady. Tak się jednak zafiksowałem na jazdę rowerem, że prawie minął czerwiec, a ja swojego planu nie wykonałem. Trochę mi żal, ale po pierwsze może jeszcze będzie okazja, a po drugie podczas swoich rowerowych eskapad mam pieknych widoków aż nadto. Tym bardziej że wypuszczam się coraz bardziej na górzyste południe.

Pozostały mi fotograficzne wspomnienia z mojego spaceru Bukowym Berdem kilka lat temu. Wiele osób twierdzi, że w Bieszczadach najpiekniej jest jesienią, ja jednak śmiem twierdzić, że jednak w czaerwcu 😉