Kto śledzi moje relacje na żywo na facebooku wie, że to wrzosowisko odkryłem kilka dni temu jadąc rowerem. Czekałem tylko na odpowiedni moment, aby tam pojechać i pofotografować.
Taki moment wydawał sie być wczoraj rano. Akurat przestał padać deszcz, na niebie cieniutka warstwa chmur idealnie rozpraszająca światło. Na przeszkodzie stanęło tylko jedno – miliony wściekle atakujących komarów.
Chciałem na spokojnie, bez pośpiechu tam pospacerować i napawać się tym pięknym zakątkiem. Plany musiały jednak ulec zmianie na szybkie kilka zdjęć. Ale jak komary wyginą w pewnością tam wrócę.