Lampion

Kiedy pogoda taka jak za oknem i trzeba siedzieć zamkniętym w czterech ścianach (bo u mnie od rana pada), pozostaje powspominać ostatnie dni meteorologicznej zimy. Zimy, która już powoli zaczynała robić się wiosną. Jeśli chodzi o temperaturę i bezchmurną pogodę.

Kilka brzóz, a między nimi krzyż. Pokazywałem je zresztą dokładnie trzy dni temu. Tym razem fotka z innego miejsca. Z większej odległości, stąd nietypowa perspektywa z dużym wschodzącym słońcem. Wystarczyło ustawić się z aparatem w odpowiednim miejscu i tak oto powstał poniższy lampion.

Wszystko się zgrywa

Lubię upatrzeć sobie taki kadr, gdzie kilka elementów sporo od siebie ddalonych zgrywa mi się w całość. Tutaj jest to drzewo oddalone ode mnie o pół kilometra, dalej kaplica o 2,3 kilometra i kościół o 2,7 kilometra. No i słońce oddalone o 149 milionów kilometrów. W ciasnym kadrze ogniskowej 400 mm tworzy to jedną spójną całość.

Czy można sobie wymarzyć cudowniejszy widok? Każdy woli co innego. Dla mnie ten magiczny kadr z pewnością jest do powtórzenia, ale dopiero we wrześniu. Wtedy znów słońce będzie zachodziło w tych okolicach. Pewnie będą zupełnie inne warunki na niebie, na drzewie będą liście. Ja będę z ciągle taką samą pasją stał tam na polu i z niecierpliwieniem wyczekiwał podobnego widoku.

To mi się nie znudzi

Motyw, który nigdy mi się nie znudzi. Widok, który za każdym razem z lubością podziwiam i się nim delektuję. Są dwa okresy w roku, kiedy słońce zachodzi pomiędzy kościołem, a kaplicą w Górze Ropczyckiej. Kiedy tylko pogoda dopisuje (i nie zapomnę), staram sie uchwycić ten dla mnie niesamowity widok.

Ustawiam się w odpowiedniej odległości, kilka kilometrów od budowli, na aparat zakładam teleobiektyw i czekam, aż słońce schyli się ku horyzontowi. Taka perspektywa sprawia wrażenie bardzo dużego słońca.

FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI GÓRA ROPCZYCKA

Na wiosnę poczekamy

Optymistyczne zdjęcie, czyż nie? Jakby z lekka wiosenne. A zrobione było czternastego stycznia. Osiem stopni i niebiesiutkie niebo. I tylko ten jeden obłok wiszący nad zalaną słońcem okolicą. Ciężko uwierzyć i ciężko było pogodnić się z myślą, że to jednak zima. Że na wiosnę przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

Tylko ja

To było kilka dni przed opadami śniegu. Cichy i spokojny, bezwietrzny wieczór. Przemieszczałem się z miejsca na miejsce i przypadkiem zauważyłem tę scenę. Zachodząca kulka słońca i pod nią ciągnący się żółty, oświetlony wspomnianym słońcem, strumyk.

Jedna ulotna chwila. Jedna szansa na kilkadziesiąt. Czasami moje kadry są wypatrzone wcześniej i wyczekane, czasami to zupełny spontan w pośpiechu i chaosie. Aby uwiecznić tę krótką chwilkę. Chwilkę, której nikt poza mną nie zauważy, nie zwróci na nią uwagi.

Zwycięstwo nad błotem

Prawie bezchmurne niebo zniechęcało do wyjścia wieczorem w teren. Zdecydowałem się w ostatniej chwili, i na wyjazd i na konkretną miejscówkę. Na miejscu same przeszkody – najpierw pan z koparką – musiałem zawracać, żeby przestawić auto. Potem zapomniałem statywu i na koniec to błoto prawie niemożliwe do pokonania.

Udało się dotrzeć w ostatniej chwili na najpiękniejsze światło. Światło, które wręcz oślepiało, padając prosto w oczy i w obiektyw. Ślizgające się nogi i chlupocząca z kałuż woda za wszelką cenę próbowały mnie opóźnić, ale zwyciężyłem 🙂

FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI ZAGORZYCE KAPLICZKA KAŁUŻA WIECZÓR SŁOŃCE DROGA

Zimowy epizod rowerowy

Aż trudno uwierzyć, że wiosna już się kończy. Trwała tak krótko – zaledwie pięć czy sześć dni 😀 Wysokie temperatury i słońce. Jedynie ten srogi wiatr mógł być nieco słabszy. Dziś z powrotem plucha, a od jutra spadek tepmeratur.

Jak wczoraj wspominałem ja od Sylwestra codziennie jeżdże rowerem, a wczoraj zrządzenie losu sprawiło, że wrzuciłem do sakwy aparat. Drugie zrządzenie losu namalowało na niebie niezwykle intensywne halo słoneczne 22°. Nie powinienem patrzeć prosto w słońce, nawet przez ciemne okulary, ale nie mogłem oderwać wzroku! Coś wspaniałego i cudowne zakończenie krótkiego zimowego epizodu rowerowego 🙂

Halo słoneczne 22°, 4.01.2023

Optymistyczny wschód

Pogoda niepodobna do stycznia, alemnie to nie przeszkadza. Śnieg i zima może jast fajna, ale była już prze zponad tydzień – to wystarczy. Stary Rok kończę widokiem na cudowny wschód słońca za odległymi pagórkami. Nieśmiało wyglądające słońce malujące krajobraz niezwykłym kolorem. Krótka chwila, zostająca w pamięci.

Życzę, aby Nowy Rok nie był gorszy niż obecny. Dobrego zdrowia i chęci do spełniania swoich marzeń. Dużo wolnego czasu na realizowanie swoich pasji.

Po i przed deszczem

Takie całkiem zwykłe widoki. Po prostu jechałem samochodem, przyświeciło ładnie słońce, zatrzymałem się, przeszedłem parę paręset kroków i zrobiłem te kilka zdjęć. Spontanicznie, bez zastanowienia. Spodobala mi się ta jedna chwila i chciałem uwiecznić miejsce, w pobliżu którego w owej chwili się znalazłem.

Było po deszczu, a przed następnym. Na niebie z jednej strony wisiały pozostałości ciemnych chmur, jakies resztki kowadła komórki opadowej, a słońce na niedługą chwilę znalazło sobie sobie kawałek miejsca dla siebie i oświeciło okolicę.

Spektakl natury

Jak całe lato niewiele fotografowałem, bo i warunków nie było zbyt często, a i rower pochłaniał sporo czasu, tak w mijającym tygodniu wszystko się odwróciło. Wszystkie sześć wieczorów spędziłem w terenie i trzy razy trafiłem na istny szał na niebie. Z dwóch pozostałych wieczorów również wpadło po kilka zdjęć.

Poniżej fotki ze środy. Plany były zupełnie inne niż fotografowanie, ale na szczęście wziąłem ze sobą aparat, a plany musiały ulec na bieżąco zmianie, kiedy zobaczyłem co się dzieje na niebie. Jak jeszcze chwilę wcześniej wydawało się, że niebo nie zaświeci, tak później na kilkanaście minut wszystko mieniło się kolorami. Pędziłem jak szalony na najbliższą znaną mi miejscówkę i udało się uwiecznić ten spektakl natury.