Kolory natury

Czy to są prawdziwe kolory? Czy tak było w rzeczywistości? Przecież to jest niemożliwe! Takie kolory w naturze nie występują!

Otóż dementuję wątpliwości. Zawsze powtarzam, że najważniejsze w fotografii jest odpowiednie światło, a to najlepsze, niepowtarzalne trwa zaledwie kilka chwil. Takie były kolory, tak to zapamiętałem i tak to utrwaliłem. Gdybym nie wstawał o świcie, nie miałbym pojęcia, że takie barwy występują w rzeczywistości i też mógłbym mieć wątpliwości.

Październikowy poranek nad stawami hodowlanymi z urokliwą wysepką. Niebo prawie czyste, ale nad wodą wiszą niskie mgły. Jeszcze przez wschodem słońca przybierają kolor, którego nie potrafię nazwać. Którego nie odważyłbym się go nazwać.

Ostatni dzień meteorologicznej jesieni

Ostatni dzień meteorologicznej jesieni to dobry czas, aby powspominać te najpiękniejsze jej dni. A dokładnie najpiękniejsze poranki. Początek października i wyprawa rowerowa, którą będę wspominał długo. Nie tylko ze względu na cudowne mgliste widoki podczas jazdy po leśnych szutrach, ale ze względu na zderzenie z przymrozkiem, który dał mi się wtedy konkretnie we znaki.

Dwie pierwsze godziny to była walka z zamarzniętymi palcami u stóp i dłoni. Pal licho te u stóp, bo to te u dłoni były mi potrzebne, aby uwieczniać ten niesamowity klimat! Dopiero po dziewiątej zacząłem odtajać, ale na karcie w aparacie miałem już to co mnie najpiękniejszego spotkało tego ranka.

Mgła i kapliczka

Jak dobrze, że tego ranka wybrałem się na zdjęcia. Kilka dni temu mieliśmy tu w okolicy piękny początek dnia. Kiedy już zniknęły kolory wschodu słońca, świetne warunki nadal trwały, a to za sprawą zalegających mgieł i cudownie miękkiejgo światła. Jedno z miejsc w jakie trafiłem to wzgórze w Pstrągowej z widokiem na dolinę i przeciwległe wzgórze z urokliwą kapliczką pośród pól.

FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT STRZYŻOWSKI PSTRĄGOWA KAPLICZKA MIĘDZY DRZEWAMI MGŁA PORANEK WSCHÓD SŁOŃCA

Słońce jak malarz

Całe lato czekałem na jesienne mgły. I w końcu się doczekałem. Miałem okazję fotografować podczas kilku cudownych mglistych poranków. Najbardziej lubiłem las. Jesienią to chyba tam jest największa magia. Mgła kumuluje się w okolicach polan. Kiedy słońce przebije się już przez korony drzew, pokona mglistą zaslonę, potrafi malować nie gorzej niż niejeden malarz.

Zapomniałem o zimnie

Jeden z tych cudownych jesiennych mglistych poranków. Światło dopisało, ale temperatura już niekoniecznie. Zwłaszcza, gdy fotografuje się z roweru. Całe szczęście, że przypadkiem znalazłem w kieszeni dodatkową parę rękawiczek, inaczej musiałbym zawrócić do domu 😦 Widoki wynagrodziły jednak tę małą niedogodność, a z czasem pochłonięty kontemplowaniem przyrody, zapomniałem o zimnie 😉

Krok w bok

We wczorajszym poście pisałem o tym, że wystarczy nieraz poczekać kilka minut, a już mamy zupełnie inne światło. A dziś przykład, że nie warto robić ujęć tylko z jednego miejsca, bo czasem wystaczy jeden, czy kilka kroków do przodu, do tyłu, w bok i mamy zupełnie inny kadr.

Wczorajszy poranek zapowiadał się mgliście. Co z tego, że obudziłem się na czas, jak zacząłem się zastanawiać, czy jechać w teren i ponownie zasnąłem. Na szczęście mgła utrzymywała się długo i zdążyłem odwiedzić kilka miejsc i nacieszyć się cudownymi jesiennymi widokami. Poniższe zdjęcia z widokiem na górę Bardo na Pogórzu Strzyżowskim, a pozostałe mam nadzieję pokażę wkrótce 🙂

Kawałek wykrojony

Jakie miłe zaskoczenie. Spacerując mglistym rankiem po polach trafiłem na parę koni. Ktoś musiał naprawdę bardzo wcześnie wstać, aby je wypuścić na pastwisko, bo słońce wstało kilkadziesiąt minut wcześniej. Zakradłem się z daleka, nie chcąc ich niepokoić i wykroiłem ten cudowny kawałek łąki, na którym się pasły.

Spokojnie i cicho

Człowiek czeka na mgisty poranek. Najlepiej żeby to wydarzyło się w weekend, kiedy ma czas na fotografowanie i żeby mgła nie była za bardzo gęsta. Tak, aby wstającemu słońcu udało się przez nią przedrzeć.

Tego ranka owszem była mgła, ale gęsta i nie ustąpiła do godzin południowych. Ja oczywiście aż do tego czasu nie czekałem na słońce, ale jeszcze przez wschodem uwieczniłem ten mroczny klimat i kolory wręcz nierealne, ale tak właśnie to wyglądało. Niby ponuro, ale z drugiej strony klimatycznie. Spokojnie i cicho.

Wiekowy mostek

Jest 5:15. Nie śpię od godziny i właśnie dotarłem nad pobliski zalew. Wszystko spowite jest we mgle i mimo, że do wschodu słońca tylko pół godziny nic nie wskazuje na to, aby udało mu się przebić przez tę miękką kołdrę wiszącej w powietrzu wilgoci. To nic, mgła to taki naturalny filtr obrazu, który potrafi świetnie zmiękczyć krajobraz.

Jestem zupełnie sam, a jedyne dźwięki jakie słychać, to startujące i lądujące kaczki. To pewnie ich taka poranna gimnastyka. Od czasu do czasu wyskoczy z wody ryba. Jaki one mają w tym cel… nie mam pojęcia, bo na pewno nie po to, by zaczerpnąć powietrza :). Może zaciekawiło je, kto to o tej porze spaceruje nad wodą i nie zarzuca wędki.

Warunki są stabilne, więc mam sporo czasu, aby poszukać kadrów, choć fotografowałem tu już tyle razy, że każdy szczegół znam na pamięć. Wiekowy mostek to jeden z moich ulubionych motywów w tym miejscu.

Mrocznie choć rano

Najlepiej wstać sobie wcześniej i być na miejscu jeszcze przed wschodem słońca. Jest różnie – raz jest najpiękniej właśnie wtedy, innym razem punkt o wschodzie, jeszcze innym jakiś czas po wschodzie. Dobrze zarezerwować sobie więcej czasu i być cierpliwym. Tym razem słońce w ogóle nie wzeszło. Znaczy nie wyszło zza chmur.

Jednak właśnie to szare, rozproszone światło stworzyło swoisty klimat pasujący do mgieł zalegających w dolinach. Nieco mroczny klimat, choć to przecież ranek, początek dnia. Każdy rodzaj pogody zasługuje na swoje pięć minut na fotkach.