Może uda się wrócić

Najlepszy aparat to taki, który ma się przy sobie. Po raz kolejny przekonałem się o tym wczoraj.

Kiedy rano po siódmej wyjeżdżałem na wyprawę rowerową było zimno (10 °C), wiał mocny wiatr (oczywiście w twarz), a niebo było zachmurzone. I tak przez kolejne godziny. Kiedy jednak dotarłem na miejsce, które miałem w planie (farma wiatrowa Wysoka – Sonina), to po pierwsze trafiłem na to cudowne pole słoneczników, a po drugie chmury na dosłownie kilka minut pozwoliły zaświecić słońcu.

Udało się zrobić te kilka malowniczych kadrów, a ta krótka chwila pozostanie na długo w mojej pamięci. To było najbardziej owocne 160 km rowerem w tym sezonie 🙂 A może uda się tam jeszcze wrócić gdyby pogoda dopisywała….

Bajkowy świat

Nie spieszyłem się z wyjściem w teren. Moim celem był pokazywany tu kilka dni temu zachodzący rogalik księżyca. Było już po zachodzie słońca, kiedy znalazłem się na wzgózu z rozległym widokiem. Moim oczom ukazał się niezwykły spektakl na niebie. Resztki chmur i kolorowa łuna nad zachodnim horyzontem.

Książkowy przykład światła tak zwanej niebieskiej godziny. Zdjęcia może nie do końca to oddają, ale ten dziwny, chłodny blask odbitego od nieboskłonu światła sprawiał, że poczułem się jak w innym bajkowym świecie.

Senność szybko mija

To może być dylamat – przychodzi weekend i jest to czas, kiedy można odespać cały tydzień. Ale zapewniam, najgorsze jest pierwsze pół godziny po opuszczeniu łóżka. Kiedy znajdziemy się już w plenerze, lesie, łące, polach, kiedy robi się powoli coraz jaśniej i świat dosłownie zmienia się z minuty na minutę, senność mija i zapominamy o wszystkim innym. Najpiękniejszy czas na odkrywanie niesamowitych miejsc w swojej okolicy.

Po godzinie spaceru, może nawet po dwóch senność może wrócić, ale to całkiem normalne. Wracamy więc do łóżka i dopiero wtedy się dobrze śpi. Sam to czasami praktykuję, choć kiedy wracam to raczej szkoda mi dnia i albo siadam do przeglądania zdjęć, albo zajmuję się czymś innym 😉

Obłok czy słońce

Słońce już chyli się ku zachodowi za jednym z okolicznych wzgórz. Spaceruję opodal klasztoru w Kalwarii Pacłąwskiej. Na łące leży stara kłoda drzewa. W jakim celu… nie mam pojęcia. Może do ozdoby, może jeszcze ktoś coś z niej zrobi, zanim całkiem spróchnieje. Za nią rozległa łąka i bezkres pagórków Pogórza Przemyskiego. Na niebie obłok, który również podąża w stronę zachodu. Stoję i czekam kto wygra – on czy słońce.

Jarzębina na koniec lata

Ostatni dzień wakacji żegnamy drzewkiem jarzębiny rosnącym samotnie na miedzy w szczerym polu na jednym z okoliczych pagórków. Co roku na przełomie sierpnia i wrzesnia wybieram się, aby go uwiecznić o mojej ulubionej porze dnia.

Jutro zaczyna się szkoła, wiele z nas wraca z urlopów, ale nie ma sie co przejmować, tylko być dobrej myśli, że ładna pogoda potrwa jeszcze co najmniej do listopada. Tym optymistycznym akcentem wejdźmy w meteorologiczną jesień 😉

Gdy czas pozwoli

W polach jest już wręcz ponuro. Ścierniska, zaorane pola, zmęczona zieleń drzew. Ale… wieczorem wszystko nabiera barw. Jest godzina, może półtorej przed zachodem, kiedy najlepiej wybrać się na spacer. Takie miłe zwieńczenie dnia. Ukojenie po pracowitym dniu. W spacerze w wieczornych okolicznościach przyrody znajdują ukojenie nerwy i potem o wiele lepiej się śpi. Polecam, gdy tylko czas Wam na to pozwoli 😉

Wiekowy mostek

Jest 5:15. Nie śpię od godziny i właśnie dotarłem nad pobliski zalew. Wszystko spowite jest we mgle i mimo, że do wschodu słońca tylko pół godziny nic nie wskazuje na to, aby udało mu się przebić przez tę miękką kołdrę wiszącej w powietrzu wilgoci. To nic, mgła to taki naturalny filtr obrazu, który potrafi świetnie zmiękczyć krajobraz.

Jestem zupełnie sam, a jedyne dźwięki jakie słychać, to startujące i lądujące kaczki. To pewnie ich taka poranna gimnastyka. Od czasu do czasu wyskoczy z wody ryba. Jaki one mają w tym cel… nie mam pojęcia, bo na pewno nie po to, by zaczerpnąć powietrza :). Może zaciekawiło je, kto to o tej porze spaceruje nad wodą i nie zarzuca wędki.

Warunki są stabilne, więc mam sporo czasu, aby poszukać kadrów, choć fotografowałem tu już tyle razy, że każdy szczegół znam na pamięć. Wiekowy mostek to jeden z moich ulubionych motywów w tym miejscu.

Obraz i słowo

Niby nic takiego. Drzewo, droga, jakieś pola i pagórki w oddali. Niby widok, jakich pełno dookoła. Ale jeśli dodać do tego opowieść o tym, że w tej konkretnej chwili spędzałem czas, tak jak uwielbiam, czyli na dwóch kółkach, że dookoła było cicho i pusto. Że większość ludzi jeszcze spała, a ja czułem się, jakby ten kawałek świata należał tylko do mnie.

Że budzące się ptaki patrzyły ze zdumieniem na mknący rower i na chwilę przerywały swoje trele. Sarny pasące się na polach nic nie robiły sobie z mojej obecności, bo nawet przez myśl im nie przemknęło, że mógłbym stanowić dla nich jakieś zagrożenie.

Czy ta opowieść jest potrzebna… Niektórzy twierdzą, że dobre zdjęcie nie potrzebuje słów. Nie czułbym się dobrze pokazując Wam tu kolejne i kolejne zdjęcia, nie pisząc choćby kilku słów na ich temat. Te opowieści pewnie są do siebie podobne, bo przecież emocje i przeżycia powtarzają się na kolejnych plenerach. Ja za każdym razem obserwując piękne zjawiska, krajobrazy, wschody, zachody przeżywam je całym sobą i chcę się tym dzielić nie tylko poprzez fotografię, ale i słowo.

Sierpień

Kilka niepozornych rozwianych chmur stworzyło wieczorem fajny ciepły klimat. Takie właśnie kolory kojarzą mi się z końcówką sierpnia. Ciepłe, żółte chmury, ciemna zieleń na drzewach, ścierniska i wyschnięte łąki. Zapach ziemi z zaoranych pól. Wiatr jeszcze lekko wieje, ale na noc ustanie całkowicie. Świerszcze pobrzękują leniwie, od czasu do czasu zaświergoli ptak. W oddali słychać „szczekanie” kozła sarny. Ani trochę nie będę się spieszył do domu. Półmrok trwa jeszcze dość długo po zachodzie. Nie zabłądzę, znam tu każdy zakamarek.