Pochmurne popołudnie. Na liczniku roweru kilkadziesiąt kilometrów, a ja rozglądam się bacznie po lesie w poszukiwaniu wrzosów. Już wcześniej widziałem pojedyncze krzaczki, ale po cichu ciągle liczyłem na całą polanę tych pięknych leśnych kwiatków.
I wtem coś mi się fioleci w oddali – to kilkuarowe poletko w całości porośnięte moimi wymarzonymi wrzosami! Niestety jeszcze nie wszystkie kwitną. Robię kilka poglądowych fotek uważając, aby nie przydeptać ani nie przejechać żadnego z nich. Koniecznie muszę tu wrócić za kilka dni i koniecznie o świcie, aby dostać cudowne światło do fotografowania.




























