Jadę ja sobie jak gdyby nigdy nic rowerem, dopiero co wstało słońce, a tu na drodze spotykam taką oto koleżankę w tym jakże niesamowitym świetle! Standardowe postępowanie – szybie zatrzymanie, sięgnięcie do sakwy po aparat i oto mamy panienkę w cudownych okolicznościach przyrody.
Ta tu była na tyle miła, że zechciała na odchodnym zatańczyć riverdanca 🙂 A wszystkiemu z łąki obok przyglądał się bociek.


