Wschód Księżyca | 12.10.2022

Pierwszy – autostrada, drugi – nad drzewem, trzeci – nad drogą, czwarty w Woliczce…. tak, to piąty raz z kolei jak fotografowałem wschodzący Księżyc w okolicach obecnej pełni. Środa wieczorem, kilka minut przed dziewiętnastą, 92% tarczy Księżyca. Niebo kolejny raz czyściutkie, więc nie mogłem nie spróbować.

Padło na znaną nam już miejscówkę z widokiem na Farę i Ratusz w pobliskim Sędziszowie Małopolskim. Doskonała przejrzystość powietrza pozwoliła uwiecznić wschodzący Księżyc od samego horyzontu! Wspaniały i niezapomniany widok. Mimo iż widziany już tyle razy! Mało tego, zdradzę, że w czwartek znowu to zrobiłem! Ale o tym wkrótce 😉

Poranek na minusie

Środa, godzina 6:43. Właśnie zawiozłem rower do lasu i na niego wsiadam. Na termometrze -2°C. Nigdy jeszcze nie jeździłem w takich warunkach, ale tego dnia liczę przede wszystkim na cudowne zdjęcia w lekko zamglonym lesie.

Przez pierwsze półtorej godziny nie czuję końcówek palców u stóp i rąk, ale potem kiedy słońce coraz częściej przebija się przez mgłę i chmury, jest coraz cieplej. Za to widoki niepowtarzalne. Spędzam na siodełku kolejne siedem godzin obcując z tymi cudownym jesiennymi barwami. Przywożę pełną kartę zdjęć. Będzie co wspominać przez długie zimowe wieczory.

Doznania estetyczne

Takie mam ostatnio hobby połączone, że biorę rower na dach auta, wiozę do lasu i tam sobie niespiesznie przemierzam leśne szutry z aparatem na szyi. Ostatnio poszedłem nawet krok dalej i startuję już o świcie, no bo wiadomo, że wtedy bywa najpiękniej. I żałuję tylko, że wczesniej nie wpadłem na ten prosty pomysł, bo zwiedzanie jesiennego lasu na rowerze to jest to!

Jest tam teraz tak pieknie, że głowa lata dookoła i nie chce się wracać do domu. Ostatnio spędziłem tam osiem godzin, a minęło mi to jak godzina. Nawet nie czułem, albo nie zwracałem na ból tyłka od siodełka. Dziś nie jest inaczej, kiedy czytacie post, ja pomykam już leśnymi dróżkami w poszukiwaniu nowych doznań estetycznych 🙂

Wschód Księżyca | 9.10.2022

W niedzielny wieczór po raz trzeci z rzędu udało się sfotografować wschodzący Księżyc. Ekscytuję się, bo wbrew pozorom nieczęsto zdarza się tak idealna pogoda i bezchmurne niebo aż po horyzont, aby można było fotografowac naszego satelitę tuż nad ziemią.

Tym razem postawiłem na sprawdzoną miejscówkę. Ustawiłem się na polnej drodze i czekałem. W kulminacyjnym momencie przyjechał jakiś samochód i jak na złość zatrzymał się akurat na widocznym kawałku drogi. Kierowca wysiadł i zaczął czegoś szukać na polu. Ufff, na szczęście zaraz znalzł swój kołpak i odjechał i zdążyłem zrobić zdjęcie, bo Księżyc zaszedł za jakowąś odległą chmurę. Zniknął na następne kilkanaście minut.

Ale ja miałem już swoje wymarzone zdjęcie. A po zbliżeniu (zdj. 2) można dostrzec budynki odległego o ponad dwadzieścia kilometrów Rzeszowa i wiatraki znajdujące się aż czterdzieści kilometrów ode mnie! Co za niezwykła widoczność!

Cierpliwe oczekiwanie

Jesienne kolory drzew w połączeniu z cudownym zachodem słońca. Mój ulubiony układ chmur, czyli większość nieba w chmurach, a nad samym horyzontem luka, sprawił ten niesamowity klimat wieczoru.

Tylko dlaczego to wszystko trwa tak krótko? Ale z drugiej strony, gdyby tak było cały dzień, czy nawet przez kilka godzin, to szybko byśmy do tego przywykli. Wyczekiwanie na wspaniałe warunki, cudowne wschody i zachody, to jest to co mnie kręci w fotografii. Jestem cieprliwy, i wiem, że wcześniej czy później znajdę się w odpowiednim miejscu i czasie. A nawet jeśli coś przegapię, to natura powtórzy to za jakiś czas.

Lipa, droga i chmura

Urlop. Normalny człowiek jak ma urlop to śpi długo. Jest 6:08 – zrywam sie na równe nogi. Stoję tak i nie wiem jak to się stało. Czy coś mi się przyśniło, czy coś innego mnie obudziło. Skoro już jestem na prostych nogach wyglądam przez okno. Już wiem. To zbudził mnie nadchodzący warun. W kilka minut siedzę w aucie i jadę w pierwsze lepsze miejsce, które przychodzi mi do głowy. To dziesięc kilometrów, muszę się spieszyć.

Docieram dokłądnie na czas, ani za wcześnie, ani za późno. Porzucam samochód na poboczu i biegnąc na miejsce rozkładam nogi statywu. Po kolejnych kilku minutach mam swoje trzy ujęcia. Niepozorna chmurka w kolorze czerwonego wina. Niewielka, niziutka, a pod nią wstążka drogi. I ta lipa, która od kiedy pamiętam jest taka sama. Coś musi być z nią nie tak, że więcej nie rośnie. Niech nie rośnie, byle nikt jej nie wyciął, bo ta miejscówka jest napradę przepiękna.

Wschód Księżyca | 8.10.2022

Drugi dzień z rzędu udało się sfotografować wschodzący Księżyc. Tym razem jednak nie obyło się bez przygód. Zajechałem na miejscówkę, a tam… żeby na nią dotrzeć wypadałoby pokonać potężne pole dwumetrowej kukurydzy. I wyobraźcie sobie, że zdesperowany zacząłem przez nią brnąć! Po kilku krokach pomyślałem jednak, że Bóg mnie już całkiem opuścił i zawróciłem.

Całe szczęście, że lubię przyjechać sobie na miejsce sporo wcześniej. Było więc jeszcze trochę czasu na poszukanie czegoś zastępczego. W ostatniej chwili się zdecydowałem, bo było już widać czubek Księżyca znad horyzontu. I oto mamy wschodzący prawie pełny Księżyc nad niepozornymi drzewkami, pod którymi znajduje się kapliczka Nepomucena (oczywiście z tej odległości jej nie widać), a z tyłu pobliskie wzgórze z nadajnikiem. No nic innego na szybko nie wymyśliłem 🙂

Jak najwięcej kolorów

Mamy to na co tak długo czekaliśmy. Prawdziwą polską złotą jesień. Od czwartku temperatury wysokie jak na tę porę roku i dużo słońca. Udało się poświęcić jeden dzień na stukilometrową trasę rowerem po lesie. Możecie sobie wybrazić, co to za uczta dla zmysłów? Przepiękne kolory opanowały podkarpackie lasy. O tym jednak innym razem, bo zdjęcia grzecznie czekają na postprodukcję, a kiedy to czytacie ja znów mykam, tym razem po resztkach puszczy sandomierskiej.

A poniższy kadr zrobiłem jednego z ostatnich wieczorów. Starałem się zmieścić w nim jak najwięcej jesiennych kolorów. Zachodzące słońce pomogło tylko w ich wydobyciu i nasyceniu. Od tych kilku dni jestem nieustannie w szale bojowym, aby każdą wolną chwilę wykorzystać na podziwianie i uwiecznianie tych cudnych kolorów jesieni.

Wschód Księżyca | 07.10.2022

Nie sądziłem, że to się uda. Słońce jeszcze miało nie zajść, a Księżyc już miał wschodzić po drugiej stronie horyzontu. Miałem nadzieję uchwycić to z wiaduktu nad autostradą. Zająłem miejsce i czekałem. Niebo wyglądało na zupełnie bezchmurne, więc szanse jakoweś były.

Co ja wyprawiałem, jak go zobaczyłem, cieszyłem się jak dziecko z nowej zabawki :P. Samochody jadące autostradą mogły się przestraszyć, że to jakiś desperat próbuje skoczyć, więc aby ich nie stresować odsunąłem się na ile mogłem od barierki. Wiadukt nieuczęszczany, tak że nie było z tym problemu.

Wyczekałem chwilę, aż zrobi podniesie się nieco nad horyzont, aby był wyraźniejszy i pyk, mamy to! Dwanaście minut przed zachodem słońca, wysokość Księzyca – 2° i 94% oświetlonej tarczy. Do tego cudowne ciepłe barwy złotej godziny. Uwielbiam te emocje 😉