Urlop. Normalny człowiek jak ma urlop to śpi długo. Jest 6:08 – zrywam sie na równe nogi. Stoję tak i nie wiem jak to się stało. Czy coś mi się przyśniło, czy coś innego mnie obudziło. Skoro już jestem na prostych nogach wyglądam przez okno. Już wiem. To zbudził mnie nadchodzący warun. W kilka minut siedzę w aucie i jadę w pierwsze lepsze miejsce, które przychodzi mi do głowy. To dziesięc kilometrów, muszę się spieszyć.
Docieram dokłądnie na czas, ani za wcześnie, ani za późno. Porzucam samochód na poboczu i biegnąc na miejsce rozkładam nogi statywu. Po kolejnych kilku minutach mam swoje trzy ujęcia. Niepozorna chmurka w kolorze czerwonego wina. Niewielka, niziutka, a pod nią wstążka drogi. I ta lipa, która od kiedy pamiętam jest taka sama. Coś musi być z nią nie tak, że więcej nie rośnie. Niech nie rośnie, byle nikt jej nie wyciął, bo ta miejscówka jest napradę przepiękna.



Pięknie było. 🙂
PolubieniePolubienie