W niedzielny wieczór po raz trzeci z rzędu udało się sfotografować wschodzący Księżyc. Ekscytuję się, bo wbrew pozorom nieczęsto zdarza się tak idealna pogoda i bezchmurne niebo aż po horyzont, aby można było fotografowac naszego satelitę tuż nad ziemią.
Tym razem postawiłem na sprawdzoną miejscówkę. Ustawiłem się na polnej drodze i czekałem. W kulminacyjnym momencie przyjechał jakiś samochód i jak na złość zatrzymał się akurat na widocznym kawałku drogi. Kierowca wysiadł i zaczął czegoś szukać na polu. Ufff, na szczęście zaraz znalzł swój kołpak i odjechał i zdążyłem zrobić zdjęcie, bo Księżyc zaszedł za jakowąś odległą chmurę. Zniknął na następne kilkanaście minut.
Ale ja miałem już swoje wymarzone zdjęcie. A po zbliżeniu (zdj. 2) można dostrzec budynki odległego o ponad dwadzieścia kilometrów Rzeszowa i wiatraki znajdujące się aż czterdzieści kilometrów ode mnie! Co za niezwykła widoczność!


Kolorek ma superowy, kształt też niezwyczajny, a widoczność faktycznie ekstra. 🙂
PolubieniePolubienie