Rozpłynęła się w powietrzu

To było rano, jeszcze z na wpół zamkniętymi oczyma wysiadłem z auta i leniwie rozglądalem się za kadrami. Czułem się dziwnie, jakby mnie ktoś obserwował, czułem czyjś wzrok na sobie. Nerwowo zacząłem się rozglądać dookoła i zauważyłem ją. To sarna lustrowala mnie wzrokiem. Musiała być zdziwiona tak samo jak ja, bo stała w bezruchu udając, że jej nie ma.

Ja zdążyłem rozstawić statyw, zmienić obiektyw i zrobić zdjęcie, a ona tak stała jak posąg. Naprawdę szacun dla niej, ponieważ zdjęcie naświetlałem dokładnie jedną sekundę, bo było jeszcze nieco ciemno, a ona ani drgnęła. Pozwoliła powtórzyć zdjęcie kolejny i kolejny raz i dopiero po tym w ułamku sekundy wręcz rozpłynęła się w powietrzu.

Widok nie częsty

Dawno nie było deszczu, więc mogłem swoje dwa kółka zabrać na polne drogi, gdzie jeszcze nigdy nie byłem. Tu, w swojej najbliższej okolicy. I udało mi się odkryć całkiem urocze miejsce z przebarwionym drzewem i pasącymi się krowami. Dwie krowy uwiązane na łańcuchu, a nie w stadzie to momo wszystko dość rzadki widok w naszych czasach.

Zdawać by się mogło patrząc na minę krowy ze zdjęcia numer jeden, że i widok samotnego rowerzysty z zaczepionymi sakwami i dziwnym urządzeniem przy oku nie jest zbyt częsty w tej okolicy.

Wyjątek

Niedługo minie sześć lat, jak jeźdżę w to miejsce. Ostatnio już coraz rzadziej, ale mam do niego sentyment i od czasu do czasu wracam pod dwie samotne akacje rosnące przy polnej drodze. Może kiedyś jak znajdę chwilę policzę, ile razy tam byłem, ale ośmielam się stwierdzić, że pewnie blisko sto 🙂

Ostatnio zajechałem tam w ubiegłą niedzielę w południe. Światło tego dnia dopisało, bo było trochę chmur i trochę czystego nieba. W powietrzu unosiła się wilgoć, która tak ładnie rozprasza światło nawet w ciągu dnia. Co prawda zasada fotografii krajobrazowej mówi, aby fotografować tylko o wschodzie i zachodzie słońca, ale od reguł są jak najbardziej wyjątki 😉

Chmury skołatane

To chyba najbardziej urokliwe miejsce w całym moim powiecie. A na pewno w mojej wiosce. Znam to miejsce na wylot i wykonałem tam chyba wszystkie możliwe kadry. Jednak ciągle tam wracam, bo tak naprawdę nie sa dla mnie istotne nowe miejsca i kadry, ale abym się dobrze czuł podczas fotografowania. o miejsce ma niepowtarzalny klimat i tam czuję się jak u siebie na podwórku.

Poszedłem tam we wtorkowy wieczór i na dzień dobry (a raczej na dobry wieczór) zrobiłem poniższe trzy kadry. Światło było tak niesamowite, że kolory aż raziły w oczy, jednocześnie będąc mocno stonowane, oświetlone cudownie zblendowanym światłem zachodzącego słońca odbijającym się od skołatanych chmur.

Zapomniałem o zimnie

Jeden z tych cudownych jesiennych mglistych poranków. Światło dopisało, ale temperatura już niekoniecznie. Zwłaszcza, gdy fotografuje się z roweru. Całe szczęście, że przypadkiem znalazłem w kieszeni dodatkową parę rękawiczek, inaczej musiałbym zawrócić do domu 😦 Widoki wynagrodziły jednak tę małą niedogodność, a z czasem pochłonięty kontemplowaniem przyrody, zapomniałem o zimnie 😉

2021 kontra 2022 | season slice

Ci z Was, którzy bacznie obserwują bloga, pewnie pamiętają drzewo z namalowanym sercem, które fotografowałem dokładnie drugiego października ubiegłego roku. Przypadek sprawił, że i tego roku, akurat drugiego października przejeźdżałem tamtędy i też zrobiłem identyczne zdjęcie.

Dopiero w domu załapałem, że jedno i drugie zrobiłem tego samego dnia października. Nie pozostaje mi nic innego, jak i za rok dokładnie o tej samej porze sprawdzić, co z drzewem! 😉

2 października 2021
2 października 2022

Październik przedłużony

To była już 10:30, a nad jeziorkiem ciągle panował klimat jak z wczesnego poranka. Sam byłem tym mocno zaskoczony. Patrząc pod słońce niewiele było widać. Jego blask był oślepiający, a do tego rozpraszająca światło mgła. Ale dzięki temu mogły powstać te poniekąd owiane tajemnicą kadry. Cudowana gra światła i cienia. Można było się bawić długą ogniskową obiektywu w wyłuskiwanie najciekawszych fragmentów tego urokliwego miejsca.

Podczas jednej z wycieczek rowerowych tam właśnie zajechałem na dłuższą przerwę po prawie czterech godzinach jazdy po lesie i fotografowania porannych klimatów. Tegoroczny październik jest wzorcowym przykładem złotej polskiej jesieni. Oby trwał on aż do końca listopada 😉

Rano i po południu

Świt kontra południe. Pierwsze zdjęcie zrobiłem ruszając w drogę przez las rowerem. Była 6:43, kiedy wsiadałem na rower. W lesie panowały jeszcze ciemności. Pięciosekundowe naświetlanie i oto moim oczom na ekranie aparatu ukazał się świat niewidoczny jeszcze gołym okiem.

Wracając po południu postanowiłem zrobić identyczne zdjęcie. No też jest ładnie, ale jak widać kolory zupełnie inne. Jak widać to nie fotoszop robi moje zdjęcia. Bez odpowiedniego światła podczas fotografowania nawet najlepsze umiejętności postprodukcji nie pomogą 😉

Wszystkie zmysły

Takie widoki mogą wynagrodzić wczesną pobudkę. Jeśli miałbym pewność, że świt będzie tak klimatyczny, mógłbym witać go codziennie i nie żal by mi było ani jednej minuty na to poświęconej. Teraz nie jest tak źle, bo pobutka przed szóstą to jeszcze nic takiego strasznego.

Dojechać na miejsce, zostawić auto i wędrować po mniej lub bardziej znanych terenach. Odkrywać kolejne wiejskie krajobrazy, które w środku dnia wydają się zwyczajne i mało atrakcyjne, ale o świcie zyskują wiele. Światło, cisza, zapach, wilgoć poranka, mgła. Można chłonąć je wszystkimi zmysłami.