Chodzi lisek koło drogi…

Po południu wybrałem się na niezobowiązujący spacer po okolicznych polach Aparat na wszelki wypadek wisiał sobie na szyi i dobrze, bo jakieś 130 metrów ode mnie zauważyłem lisa, który oddawał się polowaniu. Od razu przed oczyma stanęły mi zdjęcia widziane w internecie, jak lis pobija sie do góry i atakuje na gryzonia i zamarzyło mi się takie same.

Odległość była znaczna, ale spróbowałem. Stałem tak z aparatem przy oku i faktycznie – lis wyskoczył w górę i zaatakował jakowegoś gryzonia. Choć kiepskiej jakości, ale udało się zrobić pamiątkowe zdjęcie. Potem spróbowałem podejść nieco bliżej, aby zrobić jeszcze kilka zdjęć, po czym wycofałem się. Nie chiałem przeszkadzać mu w polowaniu. Gdzieś w norze pewnie czekała gromadka małych lisków do wykarmienia.

Jarzębina

Pierwsza dekada lipca, to czas, gdy zaczyna dojrzewać jarzębina. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że kiedy byłem dzieckiem, to dojrzewala ona dopiero w sierpniu… Mniejsza z tym, ważne że dojrzewająca jarzębina przepięknie zdobi krajobraz. Ja mam tu w okolicy miejscówkę, gdzie rośnie obok siebie kilkanaście drzewek jarzębiny. Przepieknie to wygląda, zwłaszcza przy miękkim wieczornym słońcu.

Oczywista sprawa, że wybiorę się tam jeszcze własnie któregoś wieczoru, kiedy owoce będą już czerwieniutkie. Tymczasem również podczas niedzielnego rekonesansu udało się złapać kilka kadrów, w tym jedno z padającym deszczem. A lunęło znienacka, kiedy akurat robiłem jedno ze zdjęć. W sumie fajnie wyszło z tym smugami kropli 🙂

Połowa roku za nami

Zawsze uważam, że czekanie na coś jest najfajniejsze. Bo kiedy to coś już nadchodzi, to zaraz jest już po. Ale z drugiej strony wtedy zaczynamy czekać na coś innego i znów jest fajnie. Najpierw czekamy z utęsknieniem na wiosnę. Kiedy już nadejdzie, to szybko przemija, ani się obejrzymy. Póżniej na lato i upalne dni bez deszczu, wiatru. Jednak i lato szybko minie, no to czekamy na piękne kolory jesieni. Ani się obejrzymy, a jesień mija i nadchodzą zimne, wietrzne i mokre dni. No to czekamy na zimę i śnieg. I tu już tak fajnie nie jest. Zima zawsze ciągnie się w nieskończoność. No przynajmniej mnie.

Dopiero co wyczekiwaliśmy z utęsnieniem wiosny, a tu już końcówka czerwca. I pół roku za nami. Trzeba łapczywie chwytać każdy jeden dzień życia, wykorzystać każda wolną minutę na robienie tego co się lubi, bo czas płynie zdecydowanie za szybko.

Każda minuta wykorzystana

Miło zobaczyć w dzisiajszych czasach taki obrazek. Jakbym przeniósł się o kilkadziesiąt lat wstecz. Mam jednak bardzo mieszane uczucia, bo z jednej strony chciałoby się, aby te czasy nigdy nie przeminęły, ale z drugiej – nie wspominam ich dobrze. Non stop było coś do zrobienia, często ponad siły dziecka. Nie miałem zbyt dużo czasu dla siebie, na zabawę, na hobby. Może dlatego teraz sobie to odbijam… i każdą minutę wolnego czasu wykorzystuję na swoje pasje i zainteresowania…

Spokój nie zmącony

To ten czas. Sianokosy trwają, a ja chodzę po polach i wdycham zapach suchego sianka. Kiedy nikt nie widzi kładę się na wykoszonej trawie i leżę delektując się ciszą, ciepłem i łaskoczącymi źdźbłami dopóki nie oblezą mnie mrówki. Jakiś fenomen tego roku, bo na razie nie ma komarów. Nie ma bąków, które latają i atakują dopóki nie uda im się użreć. Niczym niezmącony spokój letniego już prawie popołudnia.

FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI ZAGORZYCE

Zatrzymać się i uwiecznić

Bele. Coraz ich więcej na polach. Jest właśnie po pierwszych siankosach. Oklepany temat, jednak kiedy je widzę, ale koniecznie w połączeniu ze wspaniałym krajobrazem i nietuzinkowym światłem, wyciągam aparat i pstrykam foty.

Widok z poniższych zdjęć mnie zaskoczył. Niebo było prawie czyste, więc nie spodziewałem się widowiskowego zachodu. Moje bele, a w oddali pasące się dwa koniki w połączeniu z chylącym się do horyzontu słońcem stworzyły mi idealny kadr. Wystarczyło się zatrzymać i uwiecznić. Ileż to roboty 🙂

Kopki prawdziwe

Dwa tygodnie nie miałem przez dłuższą chwilę w ręce aparatu, dacie wiarę? Wszystko przez to moje rowerowanie. Tylko pojedyncze pamiątkowe zdjęcia gdzieś w drodze. Nic na to nie poradzę, muszę dzielić czas między te dwie pasje. A w zasadzie trzy, bo jestem jeszcze uzależniony od pisania postów na blogu i publikowania zdjęć.

W niedzielę w końcu wziąłem aparat w rękę i wybrałem się na długi wieczorny fotospacer. Miałem to szczęście, że trafiłem na sianokosy, a pod moimi ulubionymi wierzbami akurat stało sporo kopek siana. Kopek! Najprawdziwszych, a nie beli! Słońce świeciło cudownym światłem, a ja mogłem w końcu zapomnieć się w fotografowaniu. Chodziłem dookoła robiąc sporo zdjęć i wdychając zapach schnącej trawy. Poniżej pierwsze porcja zdjęć z owego wieczoru.

FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI ZAGORZYCE

Miejsce z potencjałem

Czasem na najlepsze światło nie trzeba czekać aż do zachodu słońca. Bywa tak, że najpiękniej jest godzinę, kilkadziesiąt minut wcześniej. Tak też było i tym razem. Wybrałem się nieco wcześniej, aby obadać jedną z nowych miejscówek wypatrzonych wstępnie podczas jednej z wypraw rowerowych. Wszelkie znaki na niebie wskazywały, że może to być piękny wieczór.

Nie myliłem się. Zwykła polna droga, prowadząca w dół ze wzgórza, a po przeciwnej stronie roległy widok na m. Zagorzyce. Z pewnością tam jeszcze wrócę, bo miejsce jest z dużym potencjałem do fotografowania.

FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI ZAGORZYCE