Ile razy spotykam tego typa, a spotykam go co roku i ciągle nie pamiętam co to za jeden, to swój nosek ma zawsze podkulony pod siebie. Może taka jego już uroda…

Ile razy spotykam tego typa, a spotykam go co roku i ciągle nie pamiętam co to za jeden, to swój nosek ma zawsze podkulony pod siebie. Może taka jego już uroda…

Ktoś z rodziny złotookowatych zadomowił się na moim berberysie.

Matylda musi być co jakiś czas na blogu.



Parujące łąki tuż po deszczu, niskie zachodzące słońce i poburzowy krajobraz.



To był mój pierwszy raz z chrabąszczem majowym. Nigdy nie przypuszczałem, że z niego jest taki kolos. Miał z pewnością około czterech centymetrów długości i współpracował z fotografem jak rasowy model.



Miotała się po gęstej trawie i w żaden sposób nie potrafiła z niej wyfrunąć. Pomyślałem, że złapię ją i posadzę na czymś, skąd mogłaby wystartować. Niestety okazało się, że ma mocno uszkodzone skrzydełka. Na brzozie, gdzie ją dałem siedziała na pewno do wieczora, rankiem już jej nie było.

Jak co roku o tej porze dookoła całe mnóstwo tych chrząszczy ciężko pracujących nad przedłużeniem gatunku. Pozycja zawsze ta sama, ale w różnych konfiguracjach i miejscach.


Kolejne dni burzowe za nami. Dziś kolejna chmura burzowa. Zobaczyłem na radarze pierwsze wyładowania kilka kilometrów ode mnie. W te pędy pojechałem na pobliskie wzniesienie i oto co zastałem.


Chmura szła centralnie na mnie, więc po pierwszych kroplach wsiadłem w samochód i zacząłem uciekać. Po kilku minutach drogą płynęły rzeki, sypał grad o średnicy do 1 cm i minąłem jedno powalone drzewo. W domu zastałem wodę w piwnicy i jedną złamaną brzozę w ogrodzie
FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI FOTOGRAF KRAJOBRAZU BURZA W CENTRUM BURZY ROPCZYCE ŁOWCA BURZ METEOFOTOGRAFIA FOTOGRAF POGODY