Tu będę szukał

Wczoraj od rana było pochmurno i mgliście i zimno – niespełna 6 ° C. Nie byłbym sobą, gdybym nie wyskoczył choćby na dwie godzinki na rower, oczywiście z aparatem w sakwie. Mimo pozornie niesprzyjających warunków światło było dosyć ciekawe i udało się wypatrzeć kilka kadrów.

Te wiosenne kolory są niepowtarzalne, a ja nieustannie zachwycam się moją najbliższą okolicą. To tu pragnę odkrywać coraz to nowsze miejscówki, z dala od zabudowań, samochodów, tłumów ludzi. Jestem pewien, że mino ograniczonego obszaru jest tu jeszcze bardzo dużo do odkrycia.

Zachód Księżyca | 5.05.2023

W planach na sobotę był wyjazd na rower tuż po świcie. Jednak te wyborowe warunki i zachodzący Księżyc kusiły niemiłosiernie. Wstałem więc o czwartej rano i pojechałem na wymyśloną na szybko miejscówkę. Wszystko zagrało idealnie – i pogoda i miejsce.

Pomiędzy dwoma drzewami, gdzie już robiłem zdjęcia Księżyca, ale od drugiej strony, podczas jego wschodu. Przepiękne kolory niebieskiej godziny, w miarę przejrzyste powietrze i oto mamy to! Po powrocie zjadłem śniadanie i fru na rower. Tu też warunki dopisały i powstało sporo zdjęć, ale to oczywiście niedługo.

Zmarnięty ale zadowolony

Ten rowerowy plener zapamiętam na długo. Nie tylko ze zwględu na cudowne światło i widoki oraz kilka spotkań z dziką zwierzyną, ale też ze względu na temperaturę, którą zastałem rano w lesie. Kiedy krótko po świcie wsiadałem na rower było -3° C. A co gorsze, ujemna temperatura utrzymywała się jeszcze prawie dwie godziny.

Moim słabym ogniwem są marznące dłonie, a trzeba było trzymać kierownicę i robić foty! Ale powiem szczerze, dla takiego klimatu, jaki panuje o tej porze jestem gotów zmarznąć jeszcze dużo kolejnych razów. Na pierwszej fotce za firanką z promieni spora grupka jeleni, które zauważyłem dopiero na monitorze komputera!

Robię to za Was

Rózowe chmury. Takie widoki jak najbardziej są możliwe. Zdarza się to pewnie nie często, ale duża szansa na takie warunki jest gdy nad nami są chmury, a tylko wąski pas nad horyzontem jest bezchmuryny. Wtedy słońce będąc jeszcze za horyzontem oświetla owe chmury własnie tym nierzeczywistym kolorem.

Ja gdy tylko widzę taki układ chmur na radarze i mam taką możliwość nastawiam budzik i jadę w plener. Rzeczywistość jednak jest taka, że nie zawsze tak jest… Wniosek z tego jest jeden – im częściej próujemy, tym większa szansa to zobaczyć. Wy jesteście w tej dobrej sytuacji, że robię to z przyjemnością za Was i to zupełnie bezinteresownie 🙂

Jak najdłużej

Życzyłbym sobie, żebym do późnej jesieni publikował tu tylko zdjęcia zrobione podczas rowerowych eskapad. Żebym ciągle trafiał w takie miejsca, gdzie warto wyciągnąć aparat i odpalić migawkę.

Tak sobie jechać i czekać, aż gotowe kadry pojawią się przed oczyma. Wtedy zatrzymać się, wyciągnąć sprzęt i uwiecznić. Może zatrzymać się na dłużej, rozglądnąć dookoła czy czegoś nie ominąłem wzrokiem. Zdaję sobie sprawę, że przejeżdżając tędy następnym razem znajdę nowe kadry w zupełnie innym świetle.

Nowa dawka jeleni

Pierwszego maja w końcu od samego rana miała być ładna pogoda. O 5:50 zameldowałem się z rowerem na skraju lasu. Temperatura… -3° C. Ale co tam ziąb, już zacierałem rączki (dosłownie 😛 ) na widoki jakie mnie czekały w lesie.

Od samego rana światło było dośc ostre, choć liczyłem na lekkie zamglenie. Jednak kilka spotkań z dzikim zwierzem wynagrodziło i ziąb (dłonie odtajały mi dopiero gdzieś koło ósmej 😦 ) i niewyspanie i wszelkie inne niedogodności.

Ta chwila, kiedy jadę, a przede mną widzę jelenie jest jak narkotyk. Widzę, fotografuję albo i nie, bo wcześniej uciekają, a zaraz potem chcę nową dawkę jeleni 😀

Kulka nad miastem

Wschodzące nad pobliskim miasteczkiem słońce. Motyw fotografowany przeze mnie wiele razy, a jednak za każdym razem inne warunki, inne kolory, inne dźwięki, inne zapachy… inne słońce. Tym razem uchwycone na cudownie pomarańczowym niebie. Niezbyt mocne, na początku nieco zniekształcone na skutek refrakcji atmosferycznej.

To zdecydowanie najpiękniejsza chwila dnia – na sam jego początek. Wszyscy chyba jeszcze śpią, zwłaszcza w dzień wolny od pracy. 5:13 to pora, kiedy normalny człowiek przewraca się na drugi bok… Sam bym to chętnie robił, ale coś mnie gna na te bazludne tereny, aby stamtąd w spokoju podziwiać ten spektakl natury.

Coś się zawsze nawinie

Co mogę napisać… U mnie po staremu. Gdy tylko jest pogodnie staram się wygospodarować nieco czasu, aby powłóczyć się rowerem po okolicy. W tym tygodniu same krótkie, do trzydziestu kilometrów przejażdżki po pracy. Na więcej nie bardzo pozwala czas.

Jeżdżę sobie i obserwuję. Napawam się widokiem budzącej się przyrody i od czasu do czasu robię zdjęcia. Czasem wyjadę tak, aby załapać się na zachód słońca, czasem wcześniej. Zawsze coś tam się nawinie przed obiektyw.

Odrobina szczęścia

Jeden z wczesno wiosennych zachodów słońca. Ten czas, kiedy ptaki dopiero zaczynają doppiero swoje trele. Pola dopiero powoli zaczynają się zielenić. Jest nieco cieplej i chce się spacerować po moich bezdrożach w nadziei na piękny zachód słońca.

Tego wieczoru się nei zawiodłem. Słońce usiłujące się wydostać zza chmur rzucało swoje ciepłe promienie na okolice. Takie chwile nie trwają długo, są ulotne i trzeba być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. I mieć jeszcze trochę szczęścia…