Kolejny mieszkaniec mojego świeżo zapuszczonego chwastowiska to ten motylek wypatrzony na początku czerwca.

Kolejny mieszkaniec mojego świeżo zapuszczonego chwastowiska to ten motylek wypatrzony na początku czerwca.
Tego wieczora postanowiła położyć się wcześniej spać… zaraz, zaraz, przecież ćmy zaczynają życie po zmroku… No to, tego wieczora jeszcze nie zdążyła się obudzić i zupełnie nieprzytomna dała się obfotografować ze wszystkich stron.
Kiedy dojrzewały brzoskwinki i nagminnie opadały na ziemię, dookoła kręciło się mnóstwo pszczół i motyli. Jednego z nich udało mi się uwiecznić.
Nie była zbyt chętna do pozowania. Co do niej podchodziłem, podlatywała kilka metrów i zawsze siadała pod jakimś liściem. W końcu „dopadłem” ją pod liściem hortensji.
Na dowód, że owady jeszcze się tu pojawią zamieszczam dzisiaj sfotografowanego motyla, który był tak miły, że zasiadł do stołu tuż obok mojego miejsca do leżingu.
Późnym wieczorem w gęstej trawie wylądowała ta malutka ciemka. Natura nie obdarzyła jej zbyt pięknymi kolorami, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że wieczorne słońce udekoruje jej pelerynkę.
Cytrynki od czasu do czasu zaglądają do mojego ogródka. Zazwyczaj jednak tylko na chwilkę. Ten jegomość zagościł na dłużej. Spodobały mu się przede wszystkim goździki. Inne kwiaty tym razem go nie interesowały.
Zgaduję, że będzie z tego jakowyś motylek, zapewne kraśnik.
Dziś również gości u mnie motyl. Na mojej dzikiej łące jest ich coraz więcej. Przyzwyczajają się, że nie ma tam króciutkiej trawki, tylko sięgający ramion chaszcz. Wypatrzenie ich nie jest wcale takie łatwe. Zazwyczaj zauważam je dopiero kiedy wzlatują spłoszone moimi krokami.
Z motylkami nigdy nie miałem łatwo. Udało się jednak trafić na spokojny okaz.