– Może to niewiele, ale na jedno wigilijne danie będzie. Co prawda tradycyjnie nie powinno się jadać mięsnych potraw, ale jak się jest pająkiem, to tradycja chyba nie obowiązuje…

– Może to niewiele, ale na jedno wigilijne danie będzie. Co prawda tradycyjnie nie powinno się jadać mięsnych potraw, ale jak się jest pająkiem, to tradycja chyba nie obowiązuje…

Tego roku spotkałem więcej barczatek napójek, niż przez wszystkie poprzednie lata, kiedy fotografuję. Najczęściej spotykałem je w zacienionych miejscach na skraju lasu. Dziś jedna z nich.

Będąc w Górach Sowich odwiedziliśmy zamek w Grodnie. Zamek Grodno leży na szczycie wzniesienia Choina w północnej części gór i z jego wieży rozciąga się piękny widok na okolicę, co mnie najbardziej interesowało. Natomiast zainteresowanych historią zamku odsyłam tutaj.






U mnie w dolince słońce zaszło za górkę już jakiś czas temu, Jednak kiedy wyszedłem na wzniesienie, czekało tam na mnie i słońce i ktoś jeszcze.



Próbował znaleźć sobie najwygodniejszą możliwą pozycję do popołudniowej drzemki. Jednak, kiedy tylko zamykał większość swoich oczu, jedna ręka zaraz zsuwała mu się z trawki.


– Taki byłem przeźroczysty, że poprosiłem kolegę od tatuaży, żeby coś z tym zrobił. I teraz mam mieszane uczucia… czy to coś pomogło…?

Dwoma nogami była już nad przepaścią. Dla zwykłego śmiertelnika nie było by już odwrotu. Ale jak się ma dużo nóg, to trochę dłużej można się zastanawiać: Skoczyć, czy nie skoczyć…

Stójka na cieniutkiej trawie? Co to dla niego. To nawet sport nie jest, a codzienna codzienność.

Między czasie nagromadziło mi się kilka fotografii moich ulubionych wierzb. Tak przy okazji, wyczytałem, że wywar z kory wierzbowej ma działanie przeciwzapalne, przeciwbólowe, przeciwgorączkowe i antybakteryjne. Jest dobry na reumatyzm, chore jelita i biegunkę. Pomaga też na bezsenność. Aż się dziwię, że moich wierzb jeszcze nikt nie oskubał z kory. Widocznie w okolicy nie ma ludzi z takimi dolegliwościami 😉



FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI FOTOGRAF KRAJOBRAZU ZAGORZYCE WIERZBY ZACHÓD SŁOŃCA
Pędruś gościł tu już nie raz i pewnie nie raz jeszcze będzie. W tym sezonie po raz pierwszy chyba udało mi się sfotografować parę pędrusiów. Najprawdopodobniej to samica i samiec, choć głowy nie dam sobie obciąć. Wyglądają identycznie i różni ich tylko wielkość.


Żeby wyczerpać temat pędrusi na ten sezon, jeszcze dwa pojedyncze osobniki.

