Trzy tygodnie temu był mój debiut z fotografowania burz nocą, a wczoraj po raz kolejny warunki idealnie dopisały. Burza znajdowała się w odległości około 50 kilometrów ode mnie. Udało mi się złapać kilka fajnych wyładowań, które podświetlały smugi opadowe.
W ubiegłą sobotę po raz pierwszy miałem okazję fotografować nocne wyładowania atmosferyczne. Burza była w bezpiecznej odległości ode mnie (ok. 40-55 km). Między burzą a moim miejscem fotografowania nie było żadnych chmur. Idealne warunki. Udało mi się zarejestrować kilka wyładowań. Moim zdaniem najciekawsze poniżej.
Dokładnie tydzień temu w niedzielę, nad moim regionem przechodziły dwie burze. To raczej fenomen jak na koniec października. Jedną z komórek złapałem zupełnie przypadkiem. Po pochmurnym przedpołudniu zaczęło się przejaśniać, więc postanowiłem pojechać zrobić kilka zdjęć. Kilka minut później znienacka rozpętało się piekło – porywisty wiatr, deszcz, grad i krupa śnieżna. No ale fotkę komórce opadowej udało mi się zrobić.
Choć w butach mi chlupotało zaglądnąłem jeszcze pod wierzby.
Ubiegła niedziela obfitowała u mnie w ciekawe fotografie. Najpierw mglisty świt, który pokazywałem wczoraj, potem chmura szelfowa, a między czasie daleka obserwacja czubka odległej o ok. 50 – 60 km komórki burzowej. Komórka znajdowała się w okolicy Tarnowa, a ja w okolicy Rzeszowa.
Wieczorem następna daleka obserwacja aż trzech komórek burzowych jednocześnie. Największa z komórek rozciągała się od Barwinka aż po Przemyśl (odległość ok 60 km), po prawej niewielka chmurka, to komórka burzowa w okolicy Presov na Słowacji (odległość ok. 110 km) i po lewej, na Ukrainie, za Medyką (odległość ok. 110 km).
Co za poranek! Bez pośpiechu fotografowałem sobie poranne mgły, a wracając do domu zauważyłem nad horyzontem białą wielką chmurę. Popędziłem na pobliskie wzniesienie, a tam widok zapierający dech w piersiach. Potężna chmura rolkowa rosła z minuty na minutę.
Za powstanie chmury rokowej odpowiedzialne są dwie warstwy powietrza, cieplejsze powietrze, unoszące się powyżej tworzy swego rodzaju warstwę hamującą dla powietrza chłodniejszego. Powietrze zimniejsze porusza się pod „ciepłą” poduszką i po pewnym czasie zaczyna przyjmować ruch rotujący. O poranku na skutek kondensacji pary wodnej rotujące powietrze tworzy właśnie rotująca chmurę rolkową.
Chmura zasuwała w zawrotnym tempie. Od pierwszego do czwartego zdjęcia minęło dokładnie pięć minut.Wcześniej i między czasie zrobiłem oczywiście kilkadziesiąt zdjęć, tu wybrałem moim zdaniem najciekawsze:
Może to nic takiego, ale od kiedy zacząłem fotografować zjawiska meteorologiczne moim marzeniem było sfotografowanie chmury szelfowej. Wczoraj w końcu mi się to udało. Oczywiście kiedy ją zauważyłem, nie miałem ze sobą sprzętu i musiałem szybko dojechać do domu, wziąć aparat i jeszcze wyjechać na wzniesienie. Minęło raptem kilkanaście minut, a chmura była już prawie nade mną. Zdążyłem w ostatniej chwili i fotografowałem ją już w deszczu.
Tydzień temu w sobotę znalazłem się przed zachodem na nowej miejscówce z widokiem na Rzeszów. Miałem tyle szczęścia, że akurat w okolicy przechodziła chmura, z której lokalnie mocno padało. Chwilami zachodzące słońce ładnie podświetlało smugi opadowe.
FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT RZESZOWSKI FOTOGRAF KRAJOBRAZU RZESZÓW MALAWA SMUGI OPADOWE OPADY DESZCZU BURZA NAD MIASTEM
Po wtorkowych emacjach, w piątek 30 lipca niewiele wskazywało na to, że powstaną burze. Najpierw chwilę popadało, a ja podejrzliwie zerknąłem na mapę wyładowań. Okazało się, że w mojej najbliższej okolicy tworzą się nowe burze. Chwilę później byłem na stanowisku do fotografowania i jeszcze mocno padało, ale kiedy na kilkadziesiąt minut przestało, bo jedna komórka przeszła, a druga właśnie nadchodziła miałem czas na wykonanie tych fotografii.
Kiedy publikowałem wczorajszy post ze zdjęciami komórki burzowej, nie przypuszczałem nawet, jakie atrakcje czekają mnie wieczorem. Przed godziną dwudziestą wyjechałem na najbliższą górkę nieświadom, że kilka kilometrów ode mnie powstała niewielka (w porównaniu z wczorajszą) komórka burzowa. Zanim zaczęło padać udało mi się zrobić kilka zdjęć.
Następne kilkanaście minut padało, a kiedy wreszcie przestało na niebie zaczął się prawdziwy spektakl. Niebo zostało podzielone na dwie części:
Na moment pojawił się również kawałek słabej tęczy (to zadanie dla spostrzegawczych):