Nikt za nimi nie przepada. A one mają to gdzieś i zajmują się tym, co dla nich najważniejsze. To samo na pewno robiły w Azji i to samo robią u nas, w Polsce.

Biedronka arlekin (Harmonia axyridis)
Nikt za nimi nie przepada. A one mają to gdzieś i zajmują się tym, co dla nich najważniejsze. To samo na pewno robiły w Azji i to samo robią u nas, w Polsce.

Niedawno była u mnie parada chrząszczy. Dziś przyszła kolej na następną. Tym razem jeden gatunek, ale w kilku odsłonach. Nie kiedy indziej, jak w maju ubiegłego roku owe chrząszcze miały najprawdopodobniej jakiś zlot na skraju lasu. Gdzie nie popatrzyłem, tam chrząszcz.





Exif zdjęcia wskazuje, że zdjęcia były zrobione dziesięć minut jedno po drugim, ale dziś nie jestem w stanie przypomnieć sobie, czy to była jedna i ta sama parka. Natomiast doskonale pamiętam miejsce wykonania zdjęć. Bardzo często, kiedy wchodziłem na tę leśną dróżkę, dookoła podrywały się do lotu chmary komarnic.


Pojedynczego osobnika spotkałem w połowie maja. Na początku czerwca było ich już zatrzęsienie. Na dróżce prowadzącej przez niewielki lasek przez kilka dni spotykałem ich bardzo dużo, w tym wiele par. Kiedy tylko zbliżałem się do nich na metr, dwa, podkurczały nóżki i zlatywały w gąszcz. Tę jedyną parkę udało mi się sfotografować.

Początek maja to najwyższy czas na zajęcie się przedłużaniem gatunku. Wydawać by się mogło, że takim muchom to jest wszystko jedno z kim i gdzie, byle w ogóle doszło do kopulacji. Ale wśród panów muchów panuje rywalizacja o względy partnerki. Wcale tak łatwo nie mają.

Pędruś gościł tu już nie raz i pewnie nie raz jeszcze będzie. W tym sezonie po raz pierwszy chyba udało mi się sfotografować parę pędrusiów. Najprawdopodobniej to samica i samiec, choć głowy nie dam sobie obciąć. Wyglądają identycznie i różni ich tylko wielkość.


Żeby wyczerpać temat pędrusi na ten sezon, jeszcze dwa pojedyncze osobniki.


Na tę parkę i kilka innych natknąłem się początkiem sierpnia. Był późny wieczór i zdawało się, że zasnęły podczas tej, widocznie nudnej dla nich, czynności.

Kilkanaście dni temu trafiłem na inwazję tych chrząszczy. Na nieużytku, który eksplorowałem było ich dziesiątki, a wiele z nich zajętych było kopulacją. Coś chyba się im pomyliło, bo to przecież jesień niedługo…

To była kolejna sytuacja, kiedy na złamanie karku gonię po aparat. Udało się, poczekały.

Po raz pierwszy udało mi się wypatrzeć te pluskwiaki podczas tej czynności. Ze względu na kiepskie warunki uzyskałem płyciutką głębię ostrości, ale i tak zdjęcie cieszy 😉
