



Co ją zainteresowało? Wróble, które jak drzewo było zajęte, to urządziły sobie zabawę pod nim.

Wczoraj drogę przebiegł mi dorodny jeżyk. Zupełnie niespiesznie. Tyle ich ginie na drodze, że postanowiłem popchnąć go w trawę, żeby pożył jeszcze jakiś czas Zdjęcie komórkowe.

Matylda musi być co jakiś czas na blogu.



W niedzielę podczas rekonesansu po nieco dalszej okolicy udało się nam trafić na taki sielski obrazek. Samo zobaczenie krowy w dzisiejszych czasach to już rzadkość, a jeszcze prowadzoną z pastwiska na sznurze. I do tego te towarzyszące pieski. No poczułem się jak trzydzieści lat temu 😉

Świnka morska, kawia domowa (Cavia porcellus) niechaj będzie nietypowo początkiem cyklu moich relacji z Gór Sowich, którymi będę Was zanudzał co najmniej raz w tygodniu. To sympatyczne zwierzątko należało do właścicieli domku, w którym nocowaliśmy podczas pobytu w owych górach. Byliśmy tam tuż przed odkryciem słynnego pociągu pod Wałbrzychem, więc turystów było jeszcze niewiele. Fajne miejsce na odpoczynek z dala od tłumów i wszechobecnej komercji, jak na przykład w Tatrach.

Od jakiegoś czasu przyjaźnię się z jednym takim dachowcem. Mowa o kocie, który raz na jakiś czas zagląda do naszego ogrodu. Dostał imię Igor i jak biedak dopadnie miski z jedzeniem, to nie daje za wygraną, dopóki jej nie opróżni.



Matylda zasiada na swoim punkcie obserwacyjnym nie tylko po to, żeby z bezpiecznej wysokości obserwować, jak po podwórku spacerują obce kocury. Jest wtedy bliżej sikorek i wróbli. Pewnie chce, żeby przyzwyczaiły się do jej obecności, a potem pewnego dnia wykorzysta to perfidnie

Kiedy już się naje, to lubi zająć jakieś wygodne miejsce, wykonać toaletę i poobserwować okolicę.




Hm… może się naoglądała na fejsbuku, że to taka moda, a może miała taki kaprys. W każdym bądź razie Matyldoza postanowiła porobić trochę min do obiektywu.



