Jechałem sobie powolutku drogą na uboczy lasu, kiedy zobaczyłem pasącego się konia. Bardzo rzadki widok na wsi. Konie można spotkać już chyba tylko w stadninach. Na dodatek to cudne poranne światło. Tak powstało te kilka portretów.
FOT. WITOLD OCHAŁ KOŃ NA PASTWISKU O PORANKU PORANNE ŚWIATŁO ŁĄKA KOŃ NA ŁĄCE
W niedzielny poranek liczyłem na poranne mgły. Po długim poście od fotografowania w końcu wyrwałem się na długi fotograficzny spacer. Mgły niestety nie dopisały, ale powstało kilka moim zdaniem ciekawych zdjęć. Dziś pierwsza ich część.
FOT. WITOLD OCHAŁ KRZYWA POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI FOTOGRAF KRAJOBRAZU PODKARPACIE SAMOTNE DRZEWA PROSTA DROGA
Niespełna rok temu, w październiku fotografowałem pewną starą wierzbę. Kilka miesięcy temu doszły mnie słuchy od znajomych fotografów, że się „nieco” połamała. Postanowiłem to sprawdzić i rzeczywiście – jedna duża odnoga uległa złamaniu. W ciągu chwili drzewo straciło co najmniej połowę swojego uroku
FOT. WITOLD OCHAŁ STARA WIERZBA SZUFNAROWA PODKARPACIE WSCHÓD SŁOŃCA MGŁY
Na ubiegłą środę na rano prognozy przewidywały liczne zamglenia. Z jednej strony kusiło mnie pojechać gdzieś na zdjęcia, a z drugiej wolałem się wyspać. Postanowiłem, że jeżeli sam, bez budzika obudzę się przed świtem, to jadę. 4:08 otworzyłem oczy i na wszelki wypadek od razu podniosłem się z łóżka, żeby na powrót nie zasnąć. Na zewnątrz niestety nie było ani mgiełki, ale skoro już wstałem, to pojechałem kilkanaście kilometrów na południe i dobrze trafiłem – na bajkowy świat – bele słomy i mgliste krajobrazy. Światło zmieniało się z minuty na minutę, a ja chodziłem po ściernisku w przemoczonych butach i pstrykałem we wszystkie strony. Uwierzcie, wybranie tych pięciu zdjęć z kilkudziesięciu do wpisu nie było łatwe.
FOT. WITOLD OCHAŁ PORANEK Z MGŁAMI NA ŚCIERNISKU WSCHÓD SŁOŃCA SZUFNAROWA PODKARAPCIE
Od rana nad okolicą zalegały gęste mgły. Kiedy jednak odjechałem kilka kilometrów dalej, okazało się, że tam świeci słońce. Jadąc ulicą pobliskiego miasteczka zrobiłem zdjęcie, na którym fajnie widać te odległe o kilka kilometrów dość wysokie mgły. Dopiero dwie godziny później rozpłynęły się całkowicie.
Całe osiem dni minęło, od kiedy ostatni raz fotografowałem. W ostatnim tygodniu albo nie było ciekawych warunków, albo nie miałem na to czasu. Dziś co prawda wstałem przed świtem, ale długo zastanawiałem się, czy gdziekolwiek ruszać się z domu.
Niebo było czyste jak łza, ale skoro już wstałem, wsiadłem w auto i pojechałem nad pobliski zalew. Kiedy skromne chmurki nad południowym (sic) horyzontem nabrały nieco koloru i swoje światło odbiły w dół, na skuty lodem zalew, przez kilka minut znalazłem się w bajce. Zdążyłem zrobić tylko kilka zdjęć, bo po chwili czar prysł.
Jak się później okazało, to był dopiero początek, bo chwilę później pojawił się subtelny słup słoneczny, a dwie godziny później okazałe halo słoneczne z łukiem górnym stycznym. Ale o tym w następnych postach.