Od jakiegoś czasu kwitnie lawenda, a pszczoły ostro się na niej uwijają.


Od jakiegoś czasu kwitnie lawenda, a pszczoły ostro się na niej uwijają.
Wczoraj rumiankowa mucha, dziś rumiankowa pszczoła. I to z pokaźnych rozmiarów bagażem.
Donoszę, że w tym roku pszczoły przyfrunęły z ciepłych krajów wcześniej niż bociany 😉 Już wczoraj przed południem na krokusach i wrzoścach pojawił się tłum pszczół. Oby tylko to wczesne przebudzenie nie wyszło im na złe. Ale miejmy nadzieję, że mrozy już nie wrócą.
Pod koniec sierpnia wrzosy kwitły już pełną parą. Okoliczne pszczoły miały raj na ziemi. Nie wydaje mi się, żeby jednak ten pyłek, w którym utarzała się ta pszczółka pochodził z wrzosa. Wydaje mi się, że chwilę wcześniej pracowała na kwiatach hibiskusa.
Ciekaw jestem jak smakuje miód lawendowy. Miałem okazję smakować wielokwiatowe, rzepakowe, lipowe, akacjowe lub spadziowe. Miód z samej lawendy musi mieć specyficzny smak, ale wytłumacz tu pszczółkom, aby zbierały tylko lawendę…
O pojedynku na który trafiłem pewnego czerwcowego dnia pisałem już wcześniej. Ale jeszcze kilka fotek zostało:
Akcja odbywa się na cieniutkiej nitce pajęczyny
Po paru minutach, gdy pszczółka przestała się ruszać, podciągnął się nie bez trudu do góry.
Fotka nie pierwszej jakości i ostrości, ale ośmielam się pokazać, bo ganiałem za tą pszczołą chyba z dwadzieścia minut 😉
Ponieważ na zewnątrz zawieje, powspominajmy lato… 😉