– Wyróżniam się na łące swoim przecudnym kolorem – przechwalał się jeden chrząszcz – wy wszyscy jesteście tacy pospolici i nijacy, pochodzę że szlacheckiego rodu.



– Wyróżniam się na łące swoim przecudnym kolorem – przechwalał się jeden chrząszcz – wy wszyscy jesteście tacy pospolici i nijacy, pochodzę że szlacheckiego rodu.



Nie padało, więc na pewno nie chował się przed deszczem. Przed słońcem raczej też nie, bo przecież taka cienka trawka nie daje dużego cienia. Zatem najprawdopodobniej to jakaś poza jogi.

– Nareszcie ruszył się wiatr i zwiało te nikomu niepotrzebne puszki – ekscytował się spotkany przeze mnie wiosną pluskwiak – Nawet pluskwiak nie ma sobie gdzie spokojnie przysiąść na małą sjestę.



Karłątki jakoś specjalnie nie wpychają mi się przed obiektyw. Tego udało mi się sfotografować w połowie czerwca. Na dodatek przyłapałem go, jak zastanawiał się, kto mógł mu tak paskudnie zanieczyścić jego kawałek liścia.

Wszędzie chodzili razem. Wspólnie zdobywali pożywienie, a później razem je jedli. Nie odstępowali siebie na krok. To historia przyjaźni pary pluskwiaków.



Fajnie, kiedy uda się wypatrzeć malutkie kulki w gąszczu traw. Zawsze tylko zastanawia mnie, czemu w pobliżu nie ma matki

Jak to niemowlak, całe ciałko pomarszczone 😛

Zanim obrobię resztę zdjęć z mojej nowej miejscówki, o której była mowa wczoraj, pokażę zdjęcie strojnicy baldaszówki (Graphosoma lineatum), którą spotkałem na początku maja. Pamiętam, że goniłem ją po całej roślince. Ona do góry, ja za nią, ona na dół, ja nie popuszczam. Aż w końcu przyłapałem ją na koniuszku liścia tuż przed odlotem.

Jak kładka wąska, to się wszystkie nogi nie pomieszczą. Niewiele brakowało, a muszka spadłaby na ziemię, bo trawiasta kładka była za wąska. Tylne nogi już w zasadzie zaczęły spadać.

Pokaźnych rozmiarów pan Pająk wygrzewał się na trawce w dzikiej części mojego ogródka. Nie tylko on był pokaźnych rozmiarów, również jego bulbusy były niczego sobie.

