Niby taki pospolity, a do tej pory go nie spotkałem. W sobotę, przechadzając się po lesie zauważyłem coś czarnego na pniu po ściętym drzewie. To żuk leśny (Anoplotrupes stercorosus) uciął sobie małą przedpołudniową drzemkę.


Niby taki pospolity, a do tej pory go nie spotkałem. W sobotę, przechadzając się po lesie zauważyłem coś czarnego na pniu po ściętym drzewie. To żuk leśny (Anoplotrupes stercorosus) uciął sobie małą przedpołudniową drzemkę.
Oleicę fioletową (Meloe violaceus) do tej pory spotykałem dwukrotnie. W ubiegły poniedziałek wypatrzyłem parę. Na zdjęciu doskonale widać, jaka jaka jest różnica gabarytów między samicą i samcem. Samiec jest prawie dwukrotnie mniejszy.
Krzywonoga półskrzydlaka (Valgus hemipterus) okazywałem tutaj już dwukrotnie. Kilka dni temu spotkałem go na starym zmurszałym pieńku stojącym w ogrodzie. Spacerował sobie od niechcenia, a kiedy zacząłem robić mu zdjęcia złożył czułki po sobie i udawał kawałek drewienka.
– Może urodą nie grzeszę, ale z pewnością jestem jakimś rzadkim okazem, bo jeden taki, co to fotografuje owady, to spotkał mnie pierwszy raz w swoim życiu – przechwalał się wątpliwej urody chrząszcz, którego spotkałem w drugiej połowie maja. To mocno wytarty Krzywonóg półskrzydlak (Valgus hemipterus).
Ciepła końcówka wiosny, idealny czas na potomstwo.
Pierwszego dnia lata ubiegłego roku przyłapałem na irysiejednorka kosaćcowego (Mononychus punctumalbum). Spacerował zupełnie tak, jakby był u siebie w domu. Nie przeszkadzałem mu. W końcu nie dałby rady zjeść wszystkich irysów z ogrodu.
W ostatnich dniach wiosny ubiegłego roku w tym samym lasku, co cztery lata wcześniej spotkałem grabarza (Nicrophorus). Podobnie jak ten sprzed kilku lat, tak i ten miał pecha, bo gościło na nim roztocze. To dość częsty widok, bo grabarz służy im jako środek transportu do padliny, na której szukają pożywienia.
Grabarze to dziwne owady… Wyszukują padłe zwierzęta – głównie gryzonie i małe ptaki, gromadzą się tam przy nich po kilka, kilkanaście osobników następnie zakopują (sic!) je w ziemi i to całkiem głęboko, bo na 10 – 30 centymetrów. Później składają w nich jaja i mało tego, preparują padlinę, jak jakąś mumię nawilżając i zmiękczając swoimi sokami trawiennymi! Ohyda.
Oszczędzę Wam pozostałych szczegółów, a gdyby to jednak kogoś zainteresowało, to zapraszam do artykułu Skorpiona.
Malutka biedronka odpoczywała na skraju listka. Była to końcówka lata i pora na znalezienie bezpiecznego schronienia na jesienne chłody.
Niewielki chrząszczyk nawinął mi się przed obiektyw wczesną jesienią.
Dawno nie widziałem tego sympatycznego maluszka. W tym roku miałem z nim tylko jedno spotkanie. To pędruś.