Coś pacnęło o posadzkę w łazience. Poszedłem zobaczyć co się dzieje, a tam leży sobie wielgachny chrząszcz. Musiał wpaść przez komin wentylacyjny. Mimo, iż był tak miły i odwiedził mnie w domu, grzecznie go wyprosiłem do ogrodu, gdzie jeszcze zrobiłem mu kilka fotek.

