Podczas moich pierwszych jesiennych wędrówek po lesie natknąłem się na takie sympatyczne grzybki. Rosły na pniu po świeżo ściętym drzewie.

Podczas moich pierwszych jesiennych wędrówek po lesie natknąłem się na takie sympatyczne grzybki. Rosły na pniu po świeżo ściętym drzewie.

Dziś błonkówka z rodziny obnażaczowatych (Argidae). Na zdjęciach sądwa różne osobniki, bo nie spotkałem ich tego samego dnia, choć wyglądają jak bliźniaki 😉


Ktoś zgubił małżowiny uszne. Najprawdopodobniej przeleżały w lesie całą zimę, o czym może świadczyć kolor. Bez kolczyków, ani dziurek na nie. Najprawdopodobniej męskie.

Znalazłem to to na liściu pokrzywy. Dosyć często spotykam tego grzyba na różnych roślinach. Z daleka rzuca się w oczy ze względu na jaskrawy kolor.

Raczej nie chodzę na grzyby, no chyba że fotografować, ale też rzadko. Tym razem na powierzchni około pięćdziesięciu metrów kwadratowych, na drodze i łące, pod brzozami, znalazłem kilkanaście sztuk kozaków. Nie namyślając się wszystkie zebrałem, nie zapominając o ich obfotografowaniu.


Kilka dni temu na starym pniu w ogrodzie znalazłem taką narośl, najprawdopodobniej jakowyś grzyb.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy następnego dnia, po około czternastu godzinach w tym samym miejscu zastałem coś takiego.

Po kolejnych siedmiu godzinach już się nie zmienił jego wygląd, tylko trochę ściemniał.

Po kolejnych dwudziestu czterech godzinach zaczął się już rozkładać.

Kilka dni temu wybrałem się na poszukiwanie oznak wiosny. Było ich nie za wiele, ale za to na jednej z gałęzi, przez którą zresztą o mało nie miałem niekontrolowanego kontaktu z glebą, zauważyłem dużą ilość malutkich grzybków, które skojarzyły mi się z małymi muszelkami.


Pod koniec maja na zacienionej polance w lesie trafiłem na te dziwne pasożyty na trawie. To najprawdopodobniej jakiś grzyb…

Nieopodal na gałązce dzikiej róży zauważyłem innego pasożyta, tym razem w jaskrawym kolorze.

Kontynuując temat mini grzybków i przyglądania się zmurszałym gałązkom, dzisiaj zdrowe, dorodne i kształtne okazy bruzdniczka malutkiego (Clitopilus hobsonii). Zajmowały całkiem sporą powierzchnię zbutwiałej gałęzi, ale nie wszystkie miały takie idealne kształty.


Sezon na grzyby w pełni, a ja ciągle nie mogę znaleźć takiego jadalnego. Nie wiem jak te poniżej, ale nawet gdyby były jadalne, to obawiam się, że bym się nimi nie najadł. Co prawda ilościowo było ich dużo, ale wagowo to już nie. No… na lekki deserek by wystarczyło.

