Było zachmurzone. Jeździłem sobie po lesie, a aparat podskakiwał w sakwie. Wtem nad konarami drzew pojawiło się niskie słońce. Aby wyjechać z lasu musiałem pokonać jeszcze dobrych kilka kilometrów. Akurat tuż za lasem była żwirownia, gdzie fajnie byłoby mieć zdjęcia z zachodu.
Wytężyłem łydkę i wpadłem nad wodę w ostatniej chwili. Słońce już chowało się z powrotem za chmury, bo jak się okazało to była tylko niewielka szparka w niebie. Zziajany, podekscytowany tym niesamowitym widkiem, trząsącymi sie rękoma ustawiłem aparat i oto mamy te kilka bajkowych fot.


