Wschody słońca mają to do siebie, że wszystko dzieje się jakby od tyłu. Jest ciemno i nie wiadomo, czy niebo uchyli przede mną swoje oblicze w pięknych kolorach, czy pozostanie szare, zakryte chmurami.
Jeśli jest łaskawe zaczynam fotografowanie jeszcze przed wschodem, podczas tak zwanej niebieskiej godziny. Musze stosować długie czasy naświetlania, a efekt widać dopiero na ekranie aparatu. Bardzo to lubię. Sprzęt widzi wtedy więcej niż ludzkie oko.


