Mam miejscówkę, gdzie zjawiam się co roku w porze najdłuższego dnia roku. Wtedy słońce zachodzi w okolicy oddalonego o ponad sześć kilometrów w linii prostej krzyża. Zawsze jednakowo zadzwia mnie ta perspektywa długoogniskowego obiektywu. Słońce, które będąc wysoko na niebie wydaje się malutkie, w porównaniu z odpowiednio oddalonym od obserwatora obiektem robi niesamowite wrażenie.
