Dawno nie było tu żadnego motyla, a w tym sezonie mam kilka w zanadrzu.

Dawno nie było tu żadnego motyla, a w tym sezonie mam kilka w zanadrzu.

Kolejny mieszkaniec ogrodu, nie pamiętam już na jakiej roślinie ją spotkałem. Ma mało nóg, więc będzie z tego jakowyś motyl.


Przez pewien okres spotykałem tych małych ciemek całe tabuny. Uwielbiały przesiadywać w trawie.

Długie skrzydła i kiepski dostęp do odpowiednich organów to żadna przeszkoda. Wszystko da się zrobić, jeśli celem jest przedłużenie gatunku.

Leżałem sobie na trawie i fotografowałem fiołka, który jakimś cudem tam wyrósł, mimo regularnego koszenia. Coś mi załopotało za uchem i nieopodal przysiadł sobie motylek. Szybki obrót w prawo, podczołganie się kawałek i już był w moim obiektywie.


Podążałem przez środek łąki, gdy zobaczyłem coś dużego i białego. Dzień był raczej pochmurny i ponury, a duża biała ćma ucinała sobie drzemkę nie przejmując się pogodą.

W zielonej gęstwinie zauważyłem coś ciemnego. To motylek siedział sobie cichutko i udawał, że go nie ma. Udało mi się o dziwo niepostrzeżenie z jednej strony poodchylać trawy i zrobić foto.

Pluszową ciemkę zauważyłem w gęstej trawie . Wydawało mi się, że to jakowyś paproszek, ale nie pasowały mi do niego te długie rzęsy.

– Do kościoła, to ja się zawsze stroje w najlepsze ciuchy jakie mam – przed niedzielną prymarią wystroiła się mała ciemka, albo motylka. Może nie do końca odpowiednio do sytuacji, ale co tam.

Już zmierzchało i przechodząc z trudem zauważyłem, że to jednak nie jest część rośliny, a żywy motyl. Spomiędzy pni przezierało zachodzące słońce. Postanowiłem umieścić go w kadrze razem z motylem. Oczywiście nie obyło się bez przytulania się do… trawy tym razem 😉
