Jak wczoraj wspomniałem, czwartek przyniósł burzowe popołudnie. Po jednej burzy, która jak wskazywały radary miała iść prosto na mnie, a tak się nie stało, z innej strony nieba pojawiła się następna. Poniżej pięć szerokich panoram na nią zrobionych w przeciągu pół godziny.
W czwartek po południu pogoda była bardzo dynamiczna. Wróciłem po pracy do domu, wziąłem aparat, jedzenie na wynos i po chwili już jechałem na punkt obserwacyjny. Na górce przywitały mnie odległe burzowe chmury i tęcza. Nie byłem zadowolony z tych zdjęć, ale jak się okazało kilkadziesiąt minut później, to był dopiero początek podniebnego spektaklu… o czym w kolejnych postach.
Jeden z wypadów na fotografowanie burzy w ostatnich dwóch tygodniach. Na radarach widoczne były w niedalekiej okolicy potężne opady deszczu. Oczywiście wsiadłem w auto i wybrałem się obadać sytuację.
Lubię od czasu do czasu strzelić sobie małą drzemkę po południu, aby mieć siły na wieczorne i nieraz nocne szwendanie się za zdjęciami. Wczoraj było podobnie i śniło mi się, że jestem kierowcą tira 😉 Obudziłem się zlany potem, kiedy wpadłem w poślizg, bo nigdy tirem w realu nie jeździłem. Pierwsze co, to popatrzyłem na radary wyładowań i okazało się, że właśnie w niedalekiej okolicy przechodzi burza. W 10 minut byłem na jednym z punktów obserwacyjnych i efektem tego jest kilka zdjęć piorunów.
Tydzień temu zmierzała w moje okolice okazał burza. Nie chciałem jechać na punkt obserwacyjny zbyt wcześniej, bo nie lubię czekać. Co jakiś czas zerkałem na radary, ile mam jeszcze czasu. Okazało się, że albo burza przyspieszyła, albo ja nie spodziewałem się jej tak wcześnie. Na szczęście w ostatniej chwili zdążyłem i efektem jest kilka zdjęć, które zrobiłem, zanim zaczęło padać.
Kolejne zdjęcia tej samej burzy co wczoraj, tylko z innej miejscówki, odległej o ok. 10 km od poprzedniej. Musiałem się spieszyć, aby burza mnie nie wyprzedziła 😉
W niedzielę 5 sierpnia nad moją okolicę wędrował rozległy układ burzowy. Zaliczyłem dwie miejscówki i na obydwu udało mi się złapać czoło frontu. Dziś relacja z pierwszego miejsca.
Na pierwszym zdjęciu trzy panoramy wału szkwałowego zrobione w odstępie 2,5 minuty.
Wczoraj nastawiałem się na popołudniowe polowanie na burzowe chmury. Niestety konwekcja zaczęła się w nieco innym rejonie i u mnie nie spadła ani kropla deszczu. Czekałem jednak cierpliwe i około 20-stej w niedalekiej okolicy rozszalała się praktycznie stacjonarna burza. Z bezpiecznej odległości mogłem podziwiać nocne wyładowania pojawiające się 1/3 horyzontu. Trzeba było mieć trochę szczęścia, żeby wycelować obiektywem akurat tam, gdzie pojawi się piorun. W ciągu półtorej godziny zrobiłem około dwustu zdjęć, a na dwudziestu zarejestrowały się wyładowania. Najciekawsze poniżej.
Pierwsze trzy fotografie zrobione, gdy było jeszcze całkiem jasno.
Na poniższym zdjęciu przykład wyładowania zwanego „anvil crawler” – to typ wyładowania wewnątrzchmurowego.
Kolejne zdjęcia zrobione już po 21-szej. Niesamowite są te kolory. Sam zastanawiam się, od czego zależy ten odcień chmur przy różnych wyładowaniach…
29 lipca nad moje rejony nadciągał potężna chmura burzowa z okazałym szelfem. Wyjechałem jej na spotkanie, ale niestety, a może stety ominęła mnie bokiem. Było już po zachodzie słońca, a ja fotografowałem ją ze znacznej odległości – około 20 – 25 kilometrów. Udało mi się za to złapać mały gratis do chmury szelfowej – jeden skromny piorunek.
Dziś kolejna porcja fotografii z ubiegłotygodniowej burzy. Na szczególną uwagę zasługuje ostatnie zdjęcie. To na taką panoramę wyczekiwałem tyle czasu. Pozostałe zdjęcia to tylko dodatek 😉
FOT. WITOLD OCHAŁ BURZA W OKOLICY RZESZOWA WAŁ SZKWAŁOWY CHMURA SZELFOWA SZELF CHMURY NIEBO