Nowa dawka jeleni

Pierwszego maja w końcu od samego rana miała być ładna pogoda. O 5:50 zameldowałem się z rowerem na skraju lasu. Temperatura… -3° C. Ale co tam ziąb, już zacierałem rączki (dosłownie 😛 ) na widoki jakie mnie czekały w lesie.

Od samego rana światło było dośc ostre, choć liczyłem na lekkie zamglenie. Jednak kilka spotkań z dzikim zwierzem wynagrodziło i ziąb (dłonie odtajały mi dopiero gdzieś koło ósmej 😦 ) i niewyspanie i wszelkie inne niedogodności.

Ta chwila, kiedy jadę, a przede mną widzę jelenie jest jak narkotyk. Widzę, fotografuję albo i nie, bo wcześniej uciekają, a zaraz potem chcę nową dawkę jeleni 😀

Kulka nad miastem

Wschodzące nad pobliskim miasteczkiem słońce. Motyw fotografowany przeze mnie wiele razy, a jednak za każdym razem inne warunki, inne kolory, inne dźwięki, inne zapachy… inne słońce. Tym razem uchwycone na cudownie pomarańczowym niebie. Niezbyt mocne, na początku nieco zniekształcone na skutek refrakcji atmosferycznej.

To zdecydowanie najpiękniejsza chwila dnia – na sam jego początek. Wszyscy chyba jeszcze śpią, zwłaszcza w dzień wolny od pracy. 5:13 to pora, kiedy normalny człowiek przewraca się na drugi bok… Sam bym to chętnie robił, ale coś mnie gna na te bazludne tereny, aby stamtąd w spokoju podziwiać ten spektakl natury.