Takie całkiem zwykłe widoki. Po prostu jechałem samochodem, przyświeciło ładnie słońce, zatrzymałem się, przeszedłem parę paręset kroków i zrobiłem te kilka zdjęć. Spontanicznie, bez zastanowienia. Spodobala mi się ta jedna chwila i chciałem uwiecznić miejsce, w pobliżu którego w owej chwili się znalazłem.
Było po deszczu, a przed następnym. Na niebie z jednej strony wisiały pozostałości ciemnych chmur, jakies resztki kowadła komórki opadowej, a słońce na niedługą chwilę znalazło sobie sobie kawałek miejsca dla siebie i oświeciło okolicę.



