We wrześniu miałem okazję przespacerować się bieszczadzkim szlakiem, który już kiedyś dane mi było przejść i o którym pisałem. Jednak wtedy mimo majowej pory towarzyszył mi deszcz i śnieg. Tym razem pogoda była wyśmienita.






We wrześniu miałem okazję przespacerować się bieszczadzkim szlakiem, który już kiedyś dane mi było przejść i o którym pisałem. Jednak wtedy mimo majowej pory towarzyszył mi deszcz i śnieg. Tym razem pogoda była wyśmienita.






Założyła na grzbiet srebrzysta suknię, wystrojona i wypachniona czekała na swojego towarzysza. Wybierali się na bal charytatywny organizowany u biedronek.

Nie dość, że usiadł w plątaninie jakowyś chaszczy, to nie potrafił zagrzać miejsca na dłużej, niż kilka sekund. Kraśniki już tak mają, albo siedzą spokojnie i nic ich nie wzrusza (bardzo rzadko), albo mają ADHD (prawie zawsze).

Kiedy w lipcu fotografowałem tego pluskwiaka nie miałem pojęcia, że dokładnie pół roku później będzie mi tak samo ciekło z nosa jak jemu 😦

W zachodzącym słońcu łyse drzewa wyglądają równie ładnie, jakby miały liście i była wiosna.


Dziś dwa kadry ze szlaku w Bieszczadach, niekoniecznie widokowe. Wędrując po górach natknąłem się na dwie sympatyczne pary. Jedna taszczyła ze sobą statyw i co ciekawszy widok rozstawiała go pozując do wspólnych zdjęć. Druga bez statywu, fotografowała własne nogi z Bieszczadami w tle.


Kiedy się trochę wypije, występują kłopoty z zachowaniem równowagi. Wtedy w sukurs przychodzą skrzydła, które pomagają utrzymać się na nogach.

Król Azjatycki Melchior, wyobraźcie sobie, spoczywał w moim ogródku w drodze do Betlejem… Ale gdzie byli pozostali dwaj…

Kiedy się ma oczy po bokach głowy, jak na przykład kura lub indyk, to nie jest łatwo wszystko dostrzec. Czasami trzeba przechylić główkę. Ta mucha miała obczajkę opanowaną do perfekcji.

To chyba jakaś inwazja złodziei zboża…
