Nigdy nie odważyłem się jej dotknąć, w tym roku to zrobię.

Nigdy nie odważyłem się jej dotknąć, w tym roku to zrobię.

– Wszyscy się ze mnie śmieją, że jestem malutka, no ale przecież liczy się to co w głowie, a nie wzrost, co? – skarżyła się maleńka ciemka schowana w gąszczu traw.

Gdyby taką gąsienicę dobrze wytresować, mogła by sama pozamiatać całą kuchnię…


Tych malutkich motylków (albo ciemek, co nie wyklucza pierwszego), ostatnimi czasy widywałem całe mnóstwo. Mają one jednak to do siebie, że są płochliwe. To jedna z dwóch, które udało mi się sfotografować. Zamyśliła się najpewniej…

Ile to ja muszę kilometrów się nachodzić, żeby nieraz trafić na ciekawy okaz. Schodziłem pół łąki w poszukiwaniu jakichkolwiek owadów i na koniec zauważyłem tego rozłożonego motyla (albo ćmę).

– Czubek źdźbła to najlepsze miejsce na odpoczynek.

Jedyny, którego udało mi się w tym sezonie sfotografować. Musiał się zamyślić i dlatego nie uciekał na mój widok.

– Mniam mniam pyszna koniczynka. A jest jej tyle, że i teraz się najem i może na zimę coś zamarynuję.

W czasie wojny na łące panuje powszechna mobilizacja. Schowany w śpiworze pomalowanym na moro i dodatkowo ozdobionym odstraszającymi kolcami, spoczywa motyl. Rano czeka go poważna misja. Zrzut napalmu na siedlisko biedronek azjatek.

Ostatnimi czasy motylki przesiadły się z przekwitającej lawendy na jeżówki.

