Mikroskopijna muszka siedziała sobie na jakimś ździebełku i to wystawiała, to chowała swoją trąbkę.

Mikroskopijna muszka siedziała sobie na jakimś ździebełku i to wystawiała, to chowała swoją trąbkę.

Miałem przeczucie, że to niezbyt popularna mucha i do fotografowania podszedłem z pewnym namaszczeniem. To znaczy długo mościłem sobie miejsce, aby położyć się tuż koło niej w pozycji umożliwiającej fotografowanie 😉


Początkiem sierpnia trafiłem na miejscówkę, gdzie co krok siedział sześcioplamek. Było to wieczorową porą, więc były chyba śpiące i nie miały nic przeciwko fotografowaniu.

Kilkanaście dni temu trafiłem na inwazję tych chrząszczy. Na nieużytku, który eksplorowałem było ich dziesiątki, a wiele z nich zajętych było kopulacją. Coś chyba się im pomyliło, bo to przecież jesień niedługo…

Kształtem całkiem przypomina złotooka, ale kolorem to już nie bardzo…

Pamiętam, że kilka sezonów temu spotkałem już tę wielkogłową muchę. I również pod koniec lata. Tym razem trafiłem jednak na wiercipiętę.

Kiedy zobaczyłem go z daleka, spodziewałem się u niego długiego ryjka. A tu taka niespodzianka. Miał krótki, a gruby kinol.


W ogrodzie jest ich całe mnóstwo. Niektóre mają swoje sieci na niskich roślinach, inne zupełnie wysoko, na przykład na tujach. Obserwuje je od jakiegoś czasu i z każdym tygodniem robią się coraz większe. Teraz już wiem, dlaczego jest tak mało muszek, wszystkie pożerają lejkowce…

Nie wiem, czy to ten sam trzmiel co wczoraj, ale wygląda całkiem podobnie. Tym razem jednak w znamienitym towarzystwie.

Nieraz łowy trwają długo, innym razem udaje się za pierwszym razem. Tym razem to był ten raz, że udało się za pierwszym. Trzmiel ma to do siebie, że nie przysiada na kwiatku zbyt długo. Tym razem sfotografowałem go zanim usiadł.
