I jeszcze kilka leśnych kadrów, pod koniec spaceru dopisało mi szczęście i na kilkadziesiąt sekund wyszło wieczorne słońce.






FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI FOTOGRAF KRAJOBRAZU CZARNA SĘDZISZOWSKA LAS
I jeszcze kilka leśnych kadrów, pod koniec spaceru dopisało mi szczęście i na kilkadziesiąt sekund wyszło wieczorne słońce.






FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI FOTOGRAF KRAJOBRAZU CZARNA SĘDZISZOWSKA LAS
Co za paradoks, żeby pospacerować po prawdziwym lesie trzeba najpierw przejechać samochodem ładnych kilkanaście kilometrów. Na dodatek człowiek taki wygodny, że jedzie do lasu, gdzie jest równiutko i we wszystkie strony są dróżki. A swoją drogą, zanim urządzenia GPS stały się powszechne w telefonach nie odważyłbym się wejść do lasu, bo jestem pewien, że z moją orientacją w terenie zaraz bym się zgubił.



FOT. WITOLD OCHAŁ POWIAT ROPCZYCKO-SĘDZISZOWSKI FOTOGRAF KRAJOBRAZU CZARNA SĘDZISZOWSKA LAS
Uwielbiam tę ich klasyczną pozycję z tą niby zaciekawioną miną. Co roku widuję je w takiej sytuacji, a dopiero niedawno udało mi się to uwiecznić.

– Każdy ma hamak, na miarę swoich możliwości, pająki huśtają się na swoich niciach, a ja mam elegancki leżaczek z liścia. – na liściu bujała się na wietrze jakowaś muchówka kudłata.

– Uwielbiam zieleń. Nie włożyłbym na siebie niczego w innym kolorze – odgrażał się jeden taki pluskwiak, którego spotkałem na liściu jakiegoś drzewa w ciemnym lesie. A nie zauważył, że nakolanniki ma pomarańczowe.

Myślałem, że to jakiś kawałek rośliny, a po dokładniejszych oględzinach okazało się, że to jakowaś larwa jest…

Zachowywał się wyjątkowo obojętnie.

Sprawa wyjaśniła się szybko. Najprawdopodobniej dopiero się wylinił, bo pod liściem wisiało jeszcze jego stare ubranko.


A takie cuda widzieliście?

Zdjęcie oczywiście odwrócone o sto osiemdziesiąt stopni. Chrząszcz, jak to ma w zwyczaju, podkurczył łapki i spadł na plecy jeden liść niżej.
– Kto to wymyślił tę modę z długą grzywką? Nic przecież na oczy do cholery nie widzę. – nie lubię używać brzydkich słów, ale przynajmniej jedno musiałem zacytować. Pan chrząszczyk, mimo że mikroskopijnych rozmiarów, był mocno zdenerwowany i klął jak szewc na swoją przydługą grzywkę, mimo czynności, którą wykonywał.

W ostatni weekend widywałem je tabunami w trawie pod brzozami. W poprzednich latach trzykrotnie spotykałem knieżyce razem ze swoimi jajkami na liściach brzozy.
