Śnieg topi się w zastraszającym tempie i wkrótce pewnie zniknie całkiem. Ja wracam dziś do dnia przed opadami białego puchu. To była sobota i kiedy około dziewiątej zerwałem się z łóżka i wyjrzałem przez okno, już wiedziałem co będę zaraz robił. Wskoczę w kamasze i pójdę na spacer po błotku.
Nie zastanawiałem się spacjalnie gdzie, poszedłem w moją najbliższe okolicę. Taka mglista, wilgotna i tajemnicza atmosfera zawsze mi się podobała. Lubię jak ta ograniczona widoczność odsłania nowe widoki – ale dopiero po przejściu kolejnych metrów. I wcale mi nie przeszkadza, że teren dobrze mi znany. Dzięki takiej aurze mogę odkrywać go na nowo.


