W ubiegły czwartek były na niebie ładne chmury, więc postanowiłem wziąć ze sobą na wyprawę rowerową aparat. Trasa liczyła sto kilometrów i zaplnaowałem ją po malowniczo położonych górkach zachodzniej strony Pogórza Strzyżowskiego. Wyjechałem kolejno na dziesiąć wzgórz, a suma przewyższen całej wyprawy to 2100 metrów. Niekończąca się historia spinaczek i zjazdów.
I choć kosztowało mnie to wiele, to widoki wynagrodziły mi trud. Nie lubię przerywać jazdy, ale dla niektórych widoków po prostu musiałem. Już nie mogę się doczekać kolejnych pogodnych dni, aby znów wyruszyć na odkrywanie piękna mojej okolicy. Tylko te mieszane uczucia… jechać, czy fotografować.





