Tak mi się spodobało to miejsce, że wracam tam co roku i zawsze jesienią. Staram sie trafić na piękne żółte liście rosnących tam buków. W tamtym roku pojechałem za wcześnie. W tym udało się.
Na dzień dobry okazało się, że stara lipa, która według legendy wyrosła przed laty obok kościoła, który znajdował się na tej górze, nadłamała się jeszcze bardziej niż rok temu i teraz przed upadkiem ratuje ją tylko to, że opiera się na sąsiednim drzewie. A ów kościół w okresie reformacji zniszczono, a dwa pnie lipowe rozdzieliły się, symbolizując podział chrześcijaństwa. Ponoć kiedyś resztki krzyża z nieistniejącego kościoła wrosły w ich pnie i z tego powodu lipy te uważane są za święte drzewa. Miejscowi opowiadają, jak przed wojną proboszcz z Frysztaka, do którego las należał, kazał usunąć te „drzewne ruiny”, ale ledwo chłopi nacięli siekierą pień, pokazała się krew…
Na szczycie góry stoi kapliczka powstała na miejscu dawnego kościoła gdzieś w XIX wieku.
A dookoła buki, mnóstwo żółtolistnych buków.
W drodze powrotnej całkiem przypadkiem trafiliśmy na miejsce z opieńkami. Mniam, usmażone z cebulką i czosnkiem smakowały wyśmienicie 😉




