Po półtorej godziny „łowów”, kiedy trafiałem tylko na muchy i wojsiłki trafił się wreszcie rarytas – (jak później znalazłem na niezastąpionym chwastowisku), a mianowicie ogniczek (Schizotus pectinicornis) 😉 Obstrykałem go ze wszystkich stron, a tu, żeby nie zamęczać, dwie fotki 😉