– Jak się uprawia boks, to potem chodzi się z takim spłaszczonym czołem, jak ja – skarżył się miniaturowy chrząszczyk – zawadiaka.

– Jak się uprawia boks, to potem chodzi się z takim spłaszczonym czołem, jak ja – skarżył się miniaturowy chrząszczyk – zawadiaka.

Różne sposoby wymyślał pajączek Zdzisiu, żeby nie pójść dziś do szkoły. Między innymi przykleił się siecią do źdźbła trawy. Nic to jednak mu nie pomogła, mama z tatą osobiście odstawili go do łąkowej podstawówki.


Zimno, ponuro i owadów jak na lekarstwo. Tą zbłąkaną pszczółkę spotkałem na liściu przydrożnego chwastu. Była ospała i apatyczna. Sądziłem, że to jej ostatnie godziny Jakież było moje zdziwienie, kiedy po krótkiej sesji dynamicznie wzbiła się w powietrze.

Nigdy nie widziałem, czy one faktycznie chodzą bokiem, czy to tylko taka nazwa…
Ten tutaj bokochód (Xysticus) nie miał zamiaru ruszać się z miejsca, wygrzewał się w sierpniowym słoneczku i konserwował swoją opaleniznę.

Balans na chybotliwej trawie to ulubione zajęcie spotkanej przeze mnie błonkówki. Najlepiej jak dosyć mocno wieje wiatr. Jest w tej komfortowej sytuacji, że jak już straci równowagę, to nie spadnie na łeb na szyję, tylko rozłoży skrzydła i odleci.

Bez wielkich nadziei na znalezienie jakiegokolwiek owada, wyszedłem do ogrodu. Spod liścia funkii coś na mnie nieśmiało łypało…

Dla tej małej błonkówki siłownia to sens życia. Na początek skupiła się na mięśniach ud.

Kolejne znalezisko sprzed kilku dni. Podobnie jak galas znalazłem to na liściu dębu. Ale czy to żywe jest, czy też jakowaś narośl, to nie mam bladego pojęcia…

Dwa dni temu trafiłem na niesamowite znalezisko. Na jednej z gałązek dębu, na kilku liściach było uczepionych po kilka galasów galasówki dębianki (Cynips quercusfolii). Byłem strasznie ciekaw co jest w środku, jednak nie odważyłem się zabrać jednej do domu i przekroić…



Ganiały po tym ździebełku w tę i z powrotem. Przysiadłem i fotografowałem je chyba z dziesięć minut, jedną ręką przytrzymując trawę. Aż w końcu jeden z pluskwiaków zachował się mało elegancko i za przeproszeniem narobił mi na dłoń…
