W gęstej trawie nad stawem coś się zabieliło, podszedłem bliżej, a to ćma przybrana w puchate futerko. Na szczęście jak to ćma, była dosyć zaspana i była na tyle uprzejma, że pozwoliła się obfotografowywać do woli.
Całkiem niedawnoopowiadałem Wam o knieżycy, która na liściu brzózki wysiadywała jaja, i którą potem niestety pożarł pająk Jajka do dziś dnia są na liściu nietknięte, ale wątpię, aby coś jeszcze z nich było
Za to wczoraj znalazłem dwie kolejne kniażyce szare (Elasmucha Grisea), całkiem możliwe że bliźniaczki, zajmujące się tym miłym zajęciem, jakim jest wysiadywanie jaj 😉
Chętnie pozowały, choć trochę się na początku niecierpliwie wierciły. Niestety tego miejsca, gdzie je spotkałem za Chiny Ludowe nie odnajdę, aby sprawdzić, co będzie działo się dalej…
Nastał zdecydowanie czas onomiłków (Cantharidae). Gdzie się nie obejrzę, tam omomiłki. Zauważyłem ich ciekawe zachowanie, kiedy mnie zauważą, czym prędzej biegną na szczyt trawki, czy gałązki, na której siedzą i odlatują. Co za nietowarzyskie chrząszcze…
Jak wiadomo do motyli szczęścia, ani cierpliwości nie mam. Ten tu jakby czekał, aż go sfotografuję. Najpierw o mało go nie przydeptałem, później ze dwa razy trąciłem jego trawkę, a on cierpliwie czekał. I się doczekał 😉
Stała się rzecz straszna, w sobotę na liściu brzozy zauważyłem knieżycę szarą (Elasmucha Grisea) wysiadującą swoje jaja, wczoraj zaglądam do niej, a tam niedobry pająk trzyma ją w morderczym uścisku, jaja zostały bez opieki
Dzień niby nie był upalny, ale pewien chrząszcz zrobił sobie z trawy baldachim i wylegiwał się w jego cieniu… Takiemu to dobrze, ja muszę czekać do soboty