Dzisiaj wpis rowerowo-fotograficzny, bo właśnie mija równiutki rok, jak po przerwie ponownie wsiadłem na rower i od razu stało się to na nowo moją drugą równie ważną, jak fotografia pasją, a w tym sezonie to chyba nawet ważniejszą. Rzadko robię zdjęcia na tych moich wyprawach, ale dzięki rowerowi znalazłem sporo nowych miejscówek, na które być może kiedyś wrócę z aparatem. Koniecznie o moich ulubionych porach wschodu lub zachodu słońca. Jednak fotografowanie w dzień, kiedy jeżdżę jakoś mi nie leży. Pozostaję przy pamiątkowych zdjęciach ze smartfona.
Jeszcze garść statystyk z tego roku: Rowerem pokonałem 5 230 km (to jak z Warszawy do Delhi w Indiach), podczas 116 wypraw, w ciągu ponad 268 godzin. Spaliłem 140 000 kalorii, i wjechałem łącznie 58 800 metrów pod górę i tyle samo w dół. To jakby 6 i pół raza wjechać na Mount Everest.
Swoją drogą ciekaw jestem, jak długo potrwa ta faza 😛





No fajnie, ale ja bym jednak wolała, żebyś jeździł z aparatem. 😉
PolubieniePolubienie