Dzisiaj swój dzień po raz czwarty mają moje trzy rozrabiaki. Przybłędy, które są już nami prawie pół roku, ale do tej pory mimo starań pozostają nieufne, choć od czasu do czasu w przypływie czułości dadzą się poczochrać. Prym wiedzie czarny Morgan. Jest pierwszy i do głaskania i do pozowania do zdjęć.



Tutu omija mnie raczej szerokim łukiem. Poza porą karmienia rzecz jasna.

I Fazi, który chciałby wskoczyć na kolana, ale dzikość jego przodków mu na to nie pozwala 😉

A tu wcześniejsze zdjęcia trojaczków: KLIK
Tyle czasu minęło, a one wciąż nie chą się oswoić… Ale jednak trwają przy Tobie, więc musi być im dobrze. 🙂
PolubieniePolubienie
Hm… chodzi im pewnie o te smakołyki, co dostają i dach nad głową 🙂
PolubieniePolubienie
Uwielbiam fotografować koty!
PolubieniePolubienie
Wdzięczny temat 🙂
PolubieniePolubienie
Końcowy link przenosi do postu, w którym się sam znajduje. Ująć w obiektywie kota to niełatwa rzecz. Jeszcze nie spotkałam kota, który na widok obiektywu nie podchodziłby od razu aby się w niego wymiziac.
PolubieniePolubienie
Ja miałam takiego jednego modela, który podczas robienia makro fiołkom, trącał mi pyszczkiem obiektyw 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
😀
PolubieniePolubienie
Nie, nie. Przenosi do czterech wpisów o moich kotach. Przewiń do dołu 😉
PolubieniePolubienie
dobra, dopatrzyłam. Myślałam, że ponawia tylko ostatni wpis. Dzięki. Fajne koteły. Nie wiem czemu przeczytałam tytuł posta „trzech króli, trzy kotlety” 😛
PolubieniePolubione przez 1 osoba