Co ja przeżyłem, żeby powstało to zdjęcie. Historia jest taka, że mam taką miejscówkę, gdzie z odległości około półtora kilometra widać moje akacje i kiedy stamtąd zerknąłem na nie przez teleobiektyw, zauważyłem siedzącego na nich bociana!
Długo się nie zastanawiając wskoczyłem na siodełko i ruszyłem ile sił w nogach, a najkrótsza droga po wertepach to było prawie cztery kilometry! Przez całą drogę myślałem tylko o jednym, czy zdążę, zanim bociam odleci.
Kiedy po kilkunastu minutach dotarłem na miejsce, z przeciwnej strony nadjeżdżał ktoś na kuadzie. Załamałem się i choć nie miałem wiele czasu, aby zrobić fotki, to jednak się udało! Kuad śmignął pod drzewami, bocian odleciał, ale ja zostałem jednak z fotkami.




Super, że się udało, wbrew wszelkim przeciwnościom. 🙂
PolubieniePolubienie
Ha ha, noo … Tak jechałem i sam nie wiedziałęm, czy wierzyć, że zdążę, czy nie 😀
PolubieniePolubienie